piątek, 2 października 2015

Dwudziesta czwarta rzeczywistość

          Usłyszała donośny trzask frontowych drzwi mieszkania. Gwałtownie otworzyła oczy. Przeszył ją ból w skroniach. Poczuła silne dłonie na swoim ciele. Przetarła oczy i spojrzała na niego.
– Jak długo spałam?
– Niedługo – uśmiechnął się delikatnie. – Niecałe dwadzieścia minut.
          Skinęła głową i wtopiła się w jego tors.
         
Do jej uszu dobiegły głośnie krzyki. Głos był jej bardzo dobrze znany. Podniosła się do pozycji siedzącej i z szeroko otwartymi oczami spojrzała na niego. Na jego twarzy również malował się niepokój. Poderwała się na równe nogi i otworzył drzwi.
          W ciasnym korytarzyku stał awanturujący się ojciec, a jeden z policjantów, którzy rozmawiali z jej matką, unieruchomił mu ręce z tyłu na plecach. Był pijany. Bełkotał, że nie mają prawa zabierać  go z jego własnego domu. Wyzywał funkcjonariuszy, rzucał niecenzuralne słowa w ich kierunku. Był bardzo agresywny. W końcu jego zaczerwienione oczy napotkały jej sylwetkę.
– Pomóż mi – powiedział.
         
Cofnęła się o krok i poczuła na swoich plecach jego. Mocno chwycił ją za ramiona. Zrobiło jej się zimno. Bała się ojca. Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać.
– Pomóż mi, słyszysz? Mówię coś do ciebie! Nie patrz tak! Pomóż mi suko!
– Dość – przestawił ją i stanął przed nią. – Nie będzie jej pan obrażał. Co z pana za ojciec?! – irytacja w jego głosie była niemal namacalna.
– A ty kto? Pewnie kolejny z jej gachów. Pieprzcie się.  Nie potrzebuję was – po tych słowach ponowił szamotaninę z wyższym od siebie o głowę mężczyzną.
          W tym momencie do głowy wpadła jej jedna myśl. Mama. Gdzie ona jest.
– Gdzie jest mama? – wychyliła się zza jego pleców, po czym go wyminęła.
– Pani matka jest w pokoju. Proszę się nie denerwować. Zabieramy ojca do aresztu – oświadczył stojący w drzwiach pokoju matki mężczyzna.
– Nigdzie mnie nie zabierzecie! – wrzeszczał rozjuszony czterdziestokilkulatek.
– A to się jeszcze okaże – powiedział policjant, który go unieruchamiał i zaczął podążać w stronę drzwi, nadal kurczowo trzymając mężczyznę.
          Policjanci rzucili szybkie „dobranoc” i wyszli z mieszkania.
          Spojrzała na niego. Był nieco mniej zdenerwowany niż jeszcze chwilę temu, ale w jego ciemnych oczach dostrzec można było ogniki zdenerwowania. Zależało mu. Naprawdę mu na niej zależało. Uniosła niepewnie kąciki ust ku górze. Wtopiła się w jego klatkę piersiową, a on objął ją tak szczelnie, jakby bał się, że za chwile może mu uciec.
– Dziękuję, Stefanie. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – szepnęła.
          Odsunął ją nieco od siebie, podniósł jej podbródek. Była blada, a jej oczy znów szkliły się od słonych łez. Wydawała się taka krucha i bezbronna. Nachylił się i bez jakiegokolwiek zbędnego słowa złączył ich wargi w jedność.
          Tkwili tak kilka dobrych chwil. Nawzajem badali wnętrza swych ust. Ich języki penetrowały każdy zakamarek głębi ust. Kiedy się od siebie oderwali musieli unormować oddechy. Patrzyli sobie w oczy. Kto by pomyślał, że najbliższe dni przyniosą tyle emocji?
– Muszę iść do mamy. Muszę sprawdzić, co z nią, jak się czuje – wychrypiała, odsuwając się od niego.
         
Skinął głowa i wyswobodził ją ze swojego uścisku.
          Wzięła kilka oczyszczających wdechów. Przymknęła wargi i posłała cichą modlitwę do Boga, by dał jej odpowiednią ilość siły. Skierowała się do pokoju matki. Zapukała, ale nie czekała na odpowiedź.
          Czterdziestokilkuletnia kobieta leżała zwrócona plecami do drzwi. Jej ciałem wstrząsał niepohamowany szloch. Serce jej się krajało, gdy widziała matkę w takim stanie. Wypuściła powietrze z płuc i przetarła oczy. Usiadła delikatnie na skraju niewielkiego łóżka i położyła dłoń na ramieniu rodzicielki. Ta jakby pod magicznym dotykiem przestała szlochać. Jej ciałem nadal niemiarowo unosiło się i opadało, ale szloch był znacznie mniej słyszalny.
– Zabrali go? – zapytała drżącym głosem.
– Tak, mamo. Zabrali. Już nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczna – szeptała, pocierając dłonią ramię kobiety.
         
Odwróciła się i spojrzała jej głęboko w oczy.
– Nam. Już nic nie grozi nam – wychrypiała.
          Miała zaczerwienione i podpuchnięte oczy. Była blada.
– Najbardziej bałam się, że może skrzywdzić ciebie – kontynuowała.
– Tak, mamo. Już nic NAM nie grozi.
          Położyła się obok matki, wsunęła się pod ciepłą kołdrę i po chwili obie trafiły pod bramy krainy Morfeusza. 


~***~

          Dni mijały z zawrotną prędkością. Musiała znaleźć sobie pracę. Matka nie była w stanie zatrudnić się w jakimkolwiek zakładzie. Przynajmniej nie w tym momencie. Zawsze po szkole udawała się do pobliskiej pizzerii, gdzie obsługiwała klientów i odbierała rozdzwoniony telefon. Tego dnia miała dzień wolny. Poprosiła o niego nieco starszą od siebie kierowniczkę. Bez oporu przystała na jej prośbę. Poprosiła także o zaliczkę. Kobieta również się zgodziła.
         
Wyszła ze sklepu z pełnymi torbami zakupów. Uśmiech mimowolnie kradł się na jej usta. Skierowała się do domu, mijając wystawy sklepowe. Na dworze zrobiło się cieplej, każdy kolejny dzień przybliżał ich do wiosny. Zatrzymała się przed wystawą sklepu dziecięcego. W oczy rzuciły jej się piękne szare buciki. Nie potrafiła się powstrzymać i weszła do sklepu.
          Był niemal pusty. Powolnie przechodziła między pułkami i wieszakami przeglądając małe ubranka i zabawki. Nie zauważyła nawet kiedy na jej usta wkradł się uśmiech.
– W czym mogę pani pomóc? – zza półki z bucikami wyłoniła się szeroko uśmiechnięta, pięknie umalowana blondynka.
– Bardzo spodobały mi się… te buciki – wskazała na wystawę.
– Rozumiem, przyniosę je dla pani – powiedziała i niemal natychmiast zniknęła na zapleczu.
         
Rozglądała się jeszcze po pułkach. Wszystkie rzeczy dla dzieci były tak piękne i kolorowe, miała ochotę wykupić połowę sklepu.
– Zapraszam – usłyszała głos ekspedientki.
         
Podeszła do lady i zobaczyła piękne buciki. Wzięła je do rąk i z zapartym tchem lustrowała każdy skrawek materiału.
– Wezmę je.

~***~

          Usłyszała trzask drzwi.
– Jesteśmy – dobiegł ją jego głos.
– Kuchnia – krzyknęła. 
         
Rozłożyła ostatni talerz na małym stole i spojrzała w próg pomieszczenia, w którym stała matka.
– Kolacja? – uniosła pytająco brew.
– Tak.
– Dlaczego nie powiedziałaś? Pomogłabym ci…

– Och, przestań. Idźcie lepiej umyć ręce, bo zaraz wszystko nam wystygnie – zaśmiała się.
          Jakaś zmiana? O tak! Z całą pewnością. Uśmiech niegdyś towarzyszący jej bardzo rzadko, teraz stał się nieodłączną częścią każdego dnia. Była szczęśliwa? Zdecydowanie.
          Poczuła na biodrach jego silne ręce.
– Hm? – spojrzała na niego.
– Wdrażamy nasz plan w czyny? – wychrypiał do jej ucha.
– Mhm – skinęła z uśmiechem.
          Obdarzył ją pełnym uczucia uśmiechem i skradł buziaka z jej ust. Do kuchni niepewnie wkroczyła matka i zmieszała się na ich widok. Zaśmiali się cicho.
– Pójdę umyć ręce – powiedział tylko. 
         
Zasiadły do stołu. Wszystko pachniało bardzo apetycznie. Była zdziwiona, że niczego nie przypaliła. Rozpierała ją duma z samej siebie.
– Jak na kontroli? – zapytała.
– Wszystko w jak najlepszym porządku – odpowiedziała matka  z niepewnym uśmiechem.
– Cieszę się – uścisnęła matczyną dłoń, spoczywającą na stole.
          Patrzyły sobie w oczy i szeroko się do siebie uśmiechały. To było to. To było to, na co czekała tak wiele lat. To była ta stabilizacja. To było to szczęście.
– Co jemy? – wparował do kuchni, zacierając ręce.
         
Spożywali posiłek w miłej atmosferze. Śmiali się i żartowali. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak wyjątkowo jak tego dnia.
          Spojrzała na niego. Uśmiechnął się do niej i niemal niezauważalnie skinął głową.
          Podniosła się z krzesła i zniknęła w małym korytarzyku mieszkania. Otworzyła drzwi i wzięła pudełeczko, leżące na łóżku. Westchnęła i wróciła do kuchni.
          Położyła małe pudełeczko przed kobietą. Ta spojrzała na nią z niepewnością.
– Co to?
– Otwórz – poleciła i usiadła jemu na kolanach.
         
Objął ją i zaczął masować jej ramię.
          Serce podeszło jej do gardła, kiedy matka zadała się do otwarcia pudełka. Poczuła jak on zaciska dłoń na jej ramieniu. Denerwował się. Nic dziwnego.
         
Wieczko pudełka zostało ściągnięte, a oczom wszystkich w pomieszczeniu ukazała się para małych bucików*. Kobieta przyłożyła dłoń do ust i gwałtownie wciągnęła powietrze. Długo wpatrywała się w zawartość pudełka. Kiedy uniosła wzrok, oczy szkliły jej się od łez.
          Wstrzymała oddech. Czekała na reakcję.
         
Kobieta bardzo długo nic nie mówiła. Patrzyła tylko na nich. Analizowała wszystko.
– Czy… – odezwała się w końcu. – Czy to znaczy, że… – wskazała na nią palcem.
         
Zagryzła dolną wargę i niepewnie skinęła głową.
– Och, kochanie – rozpłakała się, ukrywając twarz w dłoniach.
          Spojrzeli po sobie pełni zdenerwowania. Nie wiedzieli, co powinni zrobić. Nie spodziewali się takiej reakcji.
– Mamo? – zapytała niepewnie.
– Przepraszam was – otarła oczy i spojrzała na nich. – Po prostu się nie spodziewałam. 
– Jesteś zła?
– Nie. Oczywiście, że nie. Jestem po prostu zaskoczona. Kochanie, nie wiem jak sobie poradzimy, ale zrobię wszystko, by wam pomóc.
         
Obu im oczy zaszkliły się od łez. Wstała i podeszła do matki. Ta również podniosła się z krzesła. Wpadły sobie w ramiona i zaczęły głośno płakać. Jakiego rodzaju był to płacz? Płacz szczęścia. Oderwały się od siebie po chwili.
– Chodź, Stefanie – kobieta wyciągnęła do niego rękę.
          Wstał i z niepewnością podszedł do jej rodzicielki. Ta zagarnęła go do siebie. Jej uścisk był mocny i pewny. Od razu wiedział, że pani Barun życzy im wszystkiego, co najlepsze.
– Opiekuj się nimi – szepnęła mu do ucha, poklepując po plecach.
– Taki mam zamiar – zapewnił. 

~***~

          – Mamo! List do ciebie – krzyknęła wchodząc do mieszkania. 
          Kobieta wyłoniła się z kuchni, ocierając ręce w mały ręczniczek.
– Od kogo? – zapytała.
– Z… – westchnęła. – Z prokuratury.
– Och – wyciągnęła dłoń do niej i spojrzała na śnieżnobiałą opieczętowaną kopertę.
          Drżącymi dłońmi otworzyła kopertę. Wyciągnęła z niej złożoną na cztery części kartkę. Zaczęła lustrować papier spojrzeniem. Ona czekała na relację matki.
          Kiedy kobieta zgięła kartkę na pół i westchnęła, spojrzała na nią jeszcze intensywniej. Rodzicielka unikała kontaktu wzrokowego. Zesztywniałym krokiem poszła do kuchni.
         
Odwiesiła kurtkę i zdjęła buty. Pospiesznie wkroczyła do kuchni. Matka siedziała na krzesełku i wpatrywała się w korespondencję, leżącą na kuchennym stole.
– Co to? – zapytała.
– Wezwanie do sądu. Za dwa tygodnie odbędzie się rozprawa.
– To cudownie mamo! W końcu będziemy wolne!
– Oby, córeczko. Oby…

~***~

          Leżała na łóżku, czytając książkę. Była nią całkowicie pochłonięta, gdy do jej uszu doszedł dźwięk nadchodzącej wiadomości. 

„Możemy się spotkać?”

          Uśmiechnęła się na tę wiadomość. Błyskawicznie wystukała odpowiedź:

„Jane. Gdzie i kiedy?”

          Podniosła się do pozycji siedzącej i wpatrywała się w ekran, wyczekując wiadomości zwrotnej. 


„Przyjadę po ciebie o 19. Bądź gotowa. Włóż sukienkę.”  

          Zaintrygowało ją to. Uniosła pytająco brew i przeczytała po raz kolejny treść SMS-a. Zerknęła na zegarek. Zostało jej niecałe czterdzieści pięć minut. Pospiesznie podniosła się z łóżka i niemal biegiem podeszła do szafy.
          Wpatrywała się w nią przez chwilę i w końcu odnalazła odpowiednią sukienkę. Włożyła ją pospiesznie i udała się do łazienki. Włosy zaczesała na lewą stronę, a na twarz nałożyła delikatny, charakterystyczny dla niej makijaż. Była gotowa chwilę przed dziewiętnastą.
– Pięknie wyglądasz, kochanie – usłyszała głos matki, dobiegający z progu jej sypialni.
– Och. Nie powiedziałam ci, że wychodzę, bo dosłownie dowiedziałam się o tym w  ostatniej chwili.
– Nie musisz mi się tłumaczyć. Baw się dobrze.
– Dziękuję.
          Ktoś zapukał do drzwi. Była pewna, że to on. Rodzicielka otworzyła drzwi i ucałowała go na powitanie w policzek.
– Jesteś gotowa? – zapytał, wchodząc do jej sypialni.
          Miał ciemne spodnie, koszulę, którą podarowała mu na gwiazdkę oraz marynarkę. Uśmiechnęła się na ten widok. Podniosła się z krzesła, zbliżając się do niego.
– Oczywiście. Wygląda pan oszałamiająco, panie Kraft – pocałowała go w policzek.
– To samo mogę powiedzieć o pani, panno Braun.
         
Przemierzali niemal puste ulice w dość wolnym tempie. Raz po raz zatrzymywali się na światłach. W samochodzie panowała cisza. Ta, którą tak bardzo lubili.
          Weszli do środka. W restauracji nie było zbyt wiele ludzi. Panował półmrok. Dominowały kolory złota i czerwieni. Piękne małe stoliki nakryte były bordowymi obruskami, a obicia krzeseł miały ten sam odcień, co obrusy.
          Postarał się, więc nie mogła powstrzymać uśmiechu. Miły mężczyzna zaprowadził ich do stolika i podał im kartę dań. Złożyli zamówienie i zatracili się we wspólnej rozmowie.
– Dziękuję, Stefanie – powiedziała, gdy spożywali już kolację.
– Miałem nadzieję, że ci się spodoba.
– Nie o to mi chodzi.
         
Spojrzał na nią z uniesioną brwią, jakby nie rozumiał co ma na myśli. Głowę przechylił w lewo.
– Dziękuję, że jesteś. Że nie uciekłeś. Że nie dałeś mi o sobie zapomnieć – szepnęła, głęboko wtapiając się w jego ciemne tęczówki, które lśniły niczym gwiazdy.
– To ja dziękuję, że w końcu dałaś nam szansę – cmoknął ją w dłoń. – No dobrze, to skoro już jesteśmy przy takich wyznaniach… – zanurzył rękę w prawej kieszeni marynarki.
          Wyjął z niej pęk kluczy i położył przed nią.
         
Rozszerzyła oczy i spojrzała na niego, przepełniona zdziwieniem. Uśmiechnął się na ten widok. Zachciało mu się śmiać, kiedy nie reagowała, a tylko patrzyła się na niego.
– Odpowiesz mi? Zaczynam się denerwować – powiedział z uśmiechem.
–Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem
– Och, dla ciebie zawsze musi być tak formalnie – zaśmiał się. – Olivio Braun, czy zechciałabyś ze mną zamieszkać?
          Do oczu napłynęły jej łzy, których nie była w stanie powstrzymać. Uśmiechnęła się szeroko i energicznie zaczęła kiwać głową.
– Tak. Tak, Stefanie. Sto razy tak – pisnęła.
          Nachylił się do niej i złączył ich usta w pełnym namiętności pocałunku.
_______________________________
Hej, hej, witam! :*
Jak Wam minął tydzień?
No, ja powiem, że cieszę się, że dobiegł końca. :P
No, ale do rzeczy. ;)
Co sądzicie o powyższym? :)
Mnie wydaje się taki... no... nijaki. Ta rzeczywistość kompletnie nie przypadła mi do gustu. :/
Czekam na Waszą opinię. Nawet na tę krytyczną. :P

Co do bucików. ;)
Chciałabym się odnieść do tej gwiazdeczki, którą mogłyście zauważyć.
Chciałabym zwrócić się tutaj do Lilki. :)
W Twoim opowiadaniu, Kochana, również pojawiły się buciki. ;)
W taki sposób Martina oświadczyła Andreasowi, że zostanie ojcem. Nie wiem, czy pamiętasz, ale komentując tamten rozdział wspomniałam coś o tych dziecięcych trzewiczkach. :) Otóż chodziło mi właśnie o ten rozdział. Był napisany już dość dawno temu i to wcześniej niż ukazał się Twój, dlatego chciałabym wyjaśnić, że nic nie skopiowałam. :) Nie chciałabym, żebyś myślała, że zapożyczam Twoje pomysły. :( :* 
A Wy kochane, jeśli jesteście ciekawe o jakim opowiadaniu mówię, zajrzyjcie tutaj.

Udanego weekendu!
Wypocznijcie, Gwiazdeczki! :* 

Całuję!
Kolorowa Biel

21 komentarzy:

  1. Jestem! :)
    Nie narzekaj! Mi się bardzo podobał. :)
    Tak miło, słodko i wesoło. Czyli można powiedzieć rzadkość :D
    Pomysł z bucikami bardzo fajny :)
    Dobrze, że ojca Olivii zabrali do aresztu i jestem ciekawa co tam dalej będzie się działo :) Czekam z niecierpliwością.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka rzeczywistość nie przypada Ci do gustu? Uważaj, bo pomyślę, że lubisz prześladować swoich bohaterów uprzykrzając im życie :D ja tam się cieszę, że wreszcie wszystko się układa. Ten pomysł z bucikami był przeuroczy <3 sama kiedyś o czymś podobnym myślałam ale w końcu nie wykorzystałam tego w żadnym opowiadaniu :D podoba mi się ten ciepły klimat!
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :*
    Czemu nie przypadła Ci do gustu? Przecież jest genialna! <3
    Te buciki...Ten sposób w jaki powiadomiła matkę był taki słodki :3
    Cieszę się,że wszystko się układa. Oby tak dalej :*
    Buziaki i do następnego :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem najszybciej jak sie dało :)
    Rozdział jest prze-wspa-nia-ły! Niech to do Ciebie dotrze!
    Olivia...też chciałabym być tak silna jak ona.I mieć przy sobie takiego Stefana.
    Mam nadzieję że austriacki sąd jest bardziej sprawiedliwy niż polski i wydawa surowy wyrok na Brauna.Co za ******
    Stefan.On tez jest tak bardzo młody a zachowujr się jak prawdziwy mężczyzna.Taki czuły... Olivia zasługuje na takiego chłopaka.
    Pani Braun też jest bardzo odważna.Mogła sie przestraszyć i nic nie mówić policji,ale nie stchórzyła.Darzę ją ogromnym szacunkiem.
    I jeszcze raz powtarzam:bie wolno Ci być niezadowoloną z tej 24.Ten numer ciągnie się za mną od ponach dwóch lat i jest dla mnie równie magiczne jak ten rozdział.
    Z niecierpliwością czekam na Ćwierćsetkę ^^
    Weny i buźki :***


    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, nareszcie jestem punktualnie :) Mam dziś wolne, ale co z tego, jak cały dzień siedzę nad książkami, bo jutro czeka mnie egzamin z anatomii :(

    Ale do rzeczy...

    Ja Ci dam, że rozdział jest nijaki :P Jak zawsze wszystko jest piękne i idealne <3

    Wielkie brawa dla mamy Olivii, która nie stchórzyła i zgłosiła sprawę pobicia przez męża na policji. Szacun, jak to mówią młodzi ^^.

    A ja już myślałam, że Stefan chce się oświadczyć, a on pyta, czy razem zamieszkają... ; __ ;

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. genialny :*
    Stefan mnie rozbawił na końcu :P już byłam pewna, że to oświadczyny!
    uff.. jak dobrze, że wreszczie policja zajęła się tym potworem, ojcem Liv xd
    czekam na kolejny :D
    weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem.
    Rozdział jest genialny. Nic innego sie nie da powiedzieć.
    Chciałabym miec przy sobie kogoś takiego jak Stefan *_*
    I te buciki :) cudo!
    Jestem ciekawa kolejnego rozdziału .
    Pozdrawiam i buziaki ;**
    A przede wszystkim weny.
    I przepraszam, ale nie jestem uzdolniona pod względem komentarzy:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny, cudowny, rewelacyjny, wspaniały i słodki. Nic tylko rozpływać się w zachwytach :-D
    Co do tych bucików.... Daj spokój, nie mam zamiaru gniewać się o to, że nasze pomysły się pokryły. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłaś mi ukraść pomysł.
    Co do samego rozdziału, to odczuwam ulgę, że ojciec Olivii trafił do aresztu, ale czeka ich jeszcze rozprawa, a któż to wie po czyjej stronie stanie prawo. Ojciec Olivii na pewno nie będzie chciał się tak łatwo poddać i przyznać do winy. Chyba, że si mylę.
    Olivia i Stefan są kochani :-) Podoba mi się też sposób, w jaki traktuje ich matka dziewczyny. W gruncie rzeczy, nie byłam pewna, czy kobieta tak od razu pozytywnie przyjmie wiadomość o ciąży córki.
    Podczas kolacji, na którą Stefan zabrał Olivię, przez chwilę myślałam, że się jej oświadczy, ale nie czuję się rozczarowana, ze tak się nie stało. Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Melduję się ♥
    Ja ci dam "nijaki". Przecież jest świetnie! Więcej wiary w siebie, kochana :)
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ojciec naszej Olivii jest w areszcie. Tacy ludzie jak on w ogóle nie powinni z niego wychodzić... jestem ciekawa, jak dalej potoczy się ta sprawa, bo na pewno łatwo nie będzie.
    Ależ nam się słodko zrobiło! Świetny pomysł z tymi bucikami ♥ W ogóle, aż się serce raduje, jak się patrzy na Olivię i Stefana. Widać, jak mocno się kochają. W końcu tyle razem przeszli... Olivia jest ogromną szczęściarą, że ma obok siebie kogoś tak kochanego, zasługuje na to. Hmm... chociaż spodziewałam się, że Stefan jej się oświadczy, ale... nie narzekajmy, na wszystko jest czas :)
    Czekam na kolejne! ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduje się i ja.
    Rozdział jest poprostu przepiękny. Najlepszy. Najwspanialszy pod słońcem. Zaskoczyła mnie bardzo reakcja mamy Olivii. Oczywiście bardzo pozytywne zaskoczenie. A Stefan? Taki kochany. Najlepilszy na świecie
    Weny życzę
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Siedzę od pięciu minut i zastanawiam się jak zacząć. Łzy kapią po moich policzkach i nie chcę ich zatrzymać. Twój opis taki magiczny i jedyny miłości, która ich łączy jest po prostu przepiękny, i właśnie on wywołał u mnie taki stan. Nie wiem nawet jak mam poskładać słowa w całość...
    Należy się im szczęście. Teraz już do końca <333
    Cudeńko ♥
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, co mam napisać, naprawdę. Rozbiłaś mnie lekko tym rozdziałem. I to nie dlatego, że był tak dramatyczny. Jestem raczej rozbita dlatego, że Olivii w końcu zaczęło się w życiu powodzić. Jestem szczęśliwa, bo ona jest szczęśliwa. Już nie mogę się doczekać, aż na świat przyjdzie ich dziecko!
    W ogóle Stefan jest tutaj taki odpowiedzialny, dorosły, troskliwy i kochany! Mogłabym wymieniać w nieskończoność, tak bardzo mnie zauroczył!
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu znalazłam czas,aby móc nadrobić zaległości, dlatego też zjawiam się tutaj! Chciałabym Cie bardzo przeprosić za nie komentowanie poprzednich rozdziałów, ale nie miałam czasu. Mam nadzieję że mi to wybaczysz.
    Wracając do rozdziału, to uważam że wyszedł Ci wręcz idealnie! Wspaniała rzeczywistość.
    Tak bardzo się cieszę,że matka Livi wyszła cało z tego "wypadku". I ogólnie relacje kobiet są takie jak powinny być już dawno.
    Stefan jest taki kochany i tak bardzo troszczy się o Olivie. Na początku myślałam że będzie chciał się jej oświadczyć, a tu taka niespodzianka.
    W końcu zaczyna im się wszystko układać.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Komentarz jest trochę kiepskiej jakości,ale postaram się to zmienić, jak już wyjdę na prostą z innymi opowiadaniami.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem!
    Wszystko jest wreszcie dobrze. Mama czuje się lepiej, Stefan wciąż jest perfekcyjny, Olivia szczęśliwa - tak ma być! Jeszcze tylko szanowny tatuś trafi za kratki i będzie idealnie.
    Wszysko zmierze w dobrą stronę. Lepsze realacjie Livi z mamą, dziecko w drodze, wspólne mieszkanie. Tak bardzo nie chcę, żeby coś się zmieniało. Ta dziewczyna zasługuje na chwilę spokoju.
    Czekam na następny rozdział!

    Chciałabym Cię też zaprosić, oczywiście jeśli znajdziesz czas i chęci, na moje nowe opowiadanie. Nie ukrywam, że zależy mi na Twojej opinii, z uwagi na to, że należysz do 'blogowej elity pisarskiej'.

    Buziaki, Annie. my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, ze z takim opóźnieniem, ale jestem.
    Rozdział genialny!
    Wszystko idzie w dobrym kierunku, mam nadzieję ze tego nie zniszczysz, ale wyczuwam ze stanie się coś złego. Oby nie.
    Cieszę się, ze mama Olivi zaoferowała także pomoc. Dobrze, ze dochodzi pomału do siebie.
    Zaskoczylas mnie końcówka. Przeczuwalam zaręczyny, ale to także mnie niezmiernie ucieszyło.
    Czekam na rozwoj wydarzen, co wydarzy sie w nastepnym rozdziale.
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem,jestem ^^
    Rozdzial niesamowity, ten sposob oswiadczenia mamie Olivii o tym ze jest w ciazy, no bomba ! :)
    Beda mieszkac razem, ale fajnie *.*
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. I jestem po ciężkim dniu :3
    I...przydało mi się,idealna odskocznia od codziennej rutyny <3
    To w jaki sposób Braun odnosił się do Livii(bo ojcem nie potrafię go nazwać) jest żałosną,desperacką próbą ratunku zakończoną ukazaniem swojego prawdziwego oblicza...alkoholik bez serca
    To w jaki sposób Olivia i Stefan oświadczyli pani Braun o ciąży było naprawdę cudowne i słodkie,to samo sytuacja z mieszkaniem...a już sądziłam że się jej oświadczy hahahahaha :D
    Rozdział jest naprawdę piękny,niebiański i Bóg wie co jeszcze :3
    Z niecierpliwością czekam na kolejną rzeczywistość <3
    Buziaki :******

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem :)
    Trochę... No dobra, bardzo spóźniona, za co bardzo przepraszam, ale udało mi się dotrzeć ;)
    Rozdział to istne arcydzieło... No, jestem pod ogromnym wrażeniem, bo nie wiem, jak to robisz, że z każdym kolejnym rozdziałem zachwycasz mnie nawet powiem, że coraz bardziej :) cieszę się, jak nie wiem, że to może być już koniec z problemami ze strony ojca Livii... Dobrze by było. I ona, jak i jej mama już dużo się przez niego nacierpiały...
    Stefan... No po prostu nie wiem, jak mam to napisać. Chyba nie ma takiego określenia na niego... No nie ma ;)
    No i buciki :)
    No to ja czekam na kolejny i mam nadzieję, że przybędę już na czas ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej! :*
    Dotarłam i tu. W końcu. :D
    Co do rozdziału to wspaniały, wiadomo. <3 nie wiem co Ci się nie podoba. :D
    Może to dziwne, ale ucieszyłam się jak policja zabrała ojca Olivii. Mam nadzieję, że zgnije w więzieniu za to co zrobił i że pani Braun z córką będą mogły wreszcie żyć spokojnie. Cieszy mnie również fakt, że kobieta zaakceptowała Stefana i jakby nie patrzeć bez niczego przyjęła do wiadomości, że zostanie babcią. Jeszcze kiedy zaoferowała swoją pomoc to już mam 100% pewność, że wszystko idzie ku lepszemu!
    A Stefan.. No Stefan to złoty człowiek, och, naprawdę. Tak jak koleżanki wyżej, myślałam, że się jej oświadczy haha i już taki banan na twarzy. :D ale wiadomo, wszystko w swoim czasie! Zamieszkanie razem to normalnie idealny pomysł.

    Czekam na następny! Buziaki i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem teraz tutaj! ;D Wreszcie dotarłam, no! ;D
    Ach, wreszcie w życiu naszych bohaterów zaświeciło słońce. Wszystko zaczęło się układać. Szczęście odnalazło drogę do ich życia i wiesz, co Ci powiem?
    CIESZY MNIE TO OGROMNIE! NARESZCIE! ♥ :D
    Całe szczęście, że złapali tego bydlaka [jak inaczej go nazwać? Chyba się nie da] -.- Ugh, tacy ludzie są niemożliwi. Nie, nie. Tacy nie zasługują na miano 'człowiek' czy 'istota ludzka'. -.-' Niech ogląda świat zza kratek!
    Oby wszystko w sądzie poszło jak należy, a Olivka i jej mama stały się wolne i wyzwolone spod tej tyranii. :)
    A ja się tu oświadczyn spodziewałam! haha :D A tu mieszkanie! Cóż, to i tak ogromny krok w przód, który mnie cieszy! :D Niedługo jeszcze na świat przyjdzie mała kruszynka :D Taka Stelivka. ♥ Olifan ♥ haha ;D Okej, to było głupie, wiem xd ;D
    Czekam na kolejne. Mam nadzieję, że pojawię się w miarę na czas!
    Na Misiach pojawię się jutro albo pojutrze. Dokładnie nie wiem, lecz na pewno na dniach! ;D
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham ten rozdział! Nareszcie wszystko jest tak jak powinno być. I znów Stefan udowadnia nam, że jest ideałem ♥
    Myślę, że wspólne mieszkanie to bardzo poważny krok w przód. Teraz czekam tylko aż wezmą ślub i Olivia urodzi dziecko. Wtedy będę w 100% spełniona jeśli chodzi o to opowiadanie.
    Lecę czytać ostatni, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń