– Mam! – powiedziała ostrożnie z nutą zadowolenia w głosie, machając kartką trzymaną w prawej dłoni. – To twój wypis. Stefan czeka już na dole.
– Mhm – mruknęła matka i powolnie podniosła się z łóżka, w którym spędziła prawie trzy tygodnie.
Cały czas obserwowała matkę. Odkąd się obudziła była inna. Nie wiedziała do czego porównywać tę „inność”, ale przerażało ją to. Wzięła spoczywającą na łóżku torbę z rzeczami matki i przewiesiła ją sobie przez ramię. Drugie wysunęła w kierunku matki, by ta mogła ją za nie ująć i powolnym krokiem opuściły zatłoczony szpital.
Ledwie wyszły na zewnątrz, a on już powitał je szerokim uśmiechem. Odebrał od niej rzeczy kobiety i przelotnie pocałował w policzek. Wskazał miejsce, zaparkowanego niedaleko samochodu i ujął kobietę za drugie ramię. Nadal była bardzo słaba. Powolnie przemierzali ulice zakorkowanego miasteczka. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Oni raz po raz próbowali rozładować napiętą atmosferę, jednakże kobieta siedziała zamyślona, patrząc w boczną szybę samochodu. Była zamknięta we własnym świecie.
Samochód się zatrzymał, a jej oczom ukazała się stara, zniszczona kamienica. Po raz pierwszy od dawien dawna szczerze ucieszyła się na jej widok. Ucieszyła się, że w końcu nie będzie sama.
Jej ojciec zjawiał się w domu tylko po to, by się przespać, wytrzeźwieć, coś zjeść i następnego dnia pójść do pracy, z której wracał w takim stanie, jak poprzedniego wieczoru. Bolało ją, że nie poruszył go fakt, iż jego żona została brutalnie pobita w swoim własnym mieszkaniu. Nawet ona, mimo że od dawna nie czuła się w tamtym mieszkaniu jak we własnym domu, bała się w nim przebywać. Kiedy tylko mogła spała u Stefana albo prosiła go, by był przy niej, aż nie zaśnie. Bała się, że oprawca matki zjawi się ponownie.
Otworzyła drzwi i pozwoliła czterdziestokilkuletniej kobiecie pójść przodem. Zaproponowała jej coś do jedzenia, ta jednak lakonicznie pokręciła głową i oznajmiła, że pójdzie się położyć.
Z westchnieniem zdjęła ciężką kurtkę oraz szalik i wysunęła nogi z ciężkich butów. Opadła na małą szafkę przy drzwiach. Przymknęła powieki i zwiesiła ramiona. Było jej ciężko. Nie wiedziała, co kieruje matką. Nie wiedziała, jak ma się do niej zwracać. Nie wiedziała, co powinna mówić, a czego nie. Była zdezorientowana.
Poczuła na swoich ramionach jego silne ręce. Podniosła wzrok do góry i napotkała ciepłe, orzechowe spojrzenie.
– Nie martw się – powiedział cicho.
– Łatwo ci mówić. To nie twoja mama – szepnęła.
– Chodź, zrobię nam herbatę – powiedział, ujmując jej dłoń i pociągając za sobą do kuchni.
Usiadła na chłodnym stołeczku, łokcie wsparła na kuchennym stole, a brodę oparła o splecione dłonie. Głowa pulsowała jej niemiłosiernie. Przymknęła oczy. Słyszała jak on krząta się po kuchni, przeszukując szafki, by na finiszu odnaleźć kubki, łyżeczki i torebki herbaty.
– Proszę – usłyszała. Otworzyła oczy, a przed sobą ujrzała kubek parującej cieczy.
– Dziękuję – szepnęła, wysilając się na półuśmiech.
– Nie możesz tak.
– Jak? – zdziwiła się.
– Nie możesz się tak przejmować. To cię wykończy. Teraz musisz o siebie dbać. Dbać o was dwoje – ściszył głos.
Jęknęła z dezaprobatą. Jeszcze nie potrafiła przyswoić do siebie myśli, że już niebawem ich rodzina powiększy się o jednego małego, łysego, pulchnego członka. Przymknęła powieki, z których wypłynęło kilka łez.
– Nie płacz, Livio – pogładził jej dłoń. – Już ci powiedziałem, że damy radę. Damy.
Podniosła na niego wzrok. Uśmiechał się i był pełen przekonania co do swoich słów. Ścisnęła jego dłoń, a jego uśmiech mimowolnie się powiększył.
– Kiedy jej powiemy? – pisnęła.
– Kiedy będziesz na to gotowa. Ty i ona.
– Muszę z nią jeszcze porozmawiać. Policja domaga się złożenia przez nią wyjaśnień. Za każdym razem, kiedy u niej byli nie wydusiła z siebie ani słowa – mówiła, bawiąc się kubkiem. – Chyba załatwię to od zaraz – oznajmiła i podniosła się z krzesła.
– Jesteś pewna, że to odpowiedni moment? – upewnił się.
Przygryzła dolną wargę i wciągnęła haust powietrza. Pokiwała przecząco głową i objęła swe ramiona.
– Nie. Ale jak dotąd lepszego nie było.
Skierowała kroki do zamkniętych drzwi pomieszczenia, w którym znajdowała się matka. Nim zapukała, zatrzymała się na chwilę, by wziąć kilka oczyszczających oddechów, a kiedy usłyszała cichy głos rodzicielki, nacisnęła klamkę.
Leżała. Wpatrywała się w sufit. Ten widok był niemal identyczny, jak ten w szpitalu. Z panią Braun działo się coś złego. Coś bardzo niepokojącego.
– Mamo – zaczęła cicho, przysiadłszy na skraju łóżka – policja ubiega się o twoje zeznania. Musisz im wszystko opowiedzieć. Oni muszą znaleźć winnego.
Kobieta spojrzała na nią. Z jej oczu kapały łzy. Lały się strumieniami. Klatka piersiowa niemiarowo unosiła się pod wpływem szlochu. To było dla niej zbyt wiele.
– Mamo – jęknęła, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. – Jeżeli nie chcesz powiedzieć policji, powiedz mnie.
Matka pokiwała przecząco głową i odwróciła wzrok. Nadal płakała.
– Znasz go? Wiesz kto to był? – zapytała delikatnie.
Kobieta zesztywniała.
Wiedziała.
– Kto? Mamo, powiedz, kto? – prosiła.
Matka odwróciła twarz w jej kierunku. Oczy znów miała zaczerwienione i podpuchnięte.
– Znam go? – dopytywała.
Kobieta spojrzała na sufit, jakby chciała nabrać siły, a następnie rzuciła spojrzenie na nią. Wzięła kilka głębszych oddechów i delikatnie skinęła głową.
Zakuło ją w klatce piersiowej. Zrobiło jej się gorąco.
Matka wiedziała, kto jest jej oprawcą. Znała go. Obie go znały. Dlaczego, więc milczała? W jej głowie kotłowało się miliard myśli.
– Mamo, kto to? Musisz mi powiedzieć. Żebyś była bezpieczna. Żebym ja była bezpieczna – powiedziała, a na ostatnie słowa kobiecie szerzej otworzyły się oczy.
Zamknęła oczy i przez pewien czas ich nie otwierała. Kiedy jednak jej powieki się podniosły spojrzenie miała pewne, bardziej zdeterminowane, ale jednak jej oczy nadal miały w sobie pewien odcień strachu.
– To był… – wychrypiała. – To był twój ojciec.
– Co?! – niemal krzyknęła.
Wstała i podeszła do okna. Zamknęła oczy. Musiała się uspokoić. Musiała zapanowała wszelkimi emocjami, które wzbierały się w niej. Musiała się opamiętać, by matka mogła kontynuować swoją wypowiedź.
Odwróciła się do kobiety i powolnie podeszła do jej łóżka. Przysiadła na to samo miejsce, z którego przed chwilą się podniosła.
– Mamo – zaczęła – dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
– Bałam się. Bałam się, że i tobie zrobi krzywdę – cedziła przez łzy.
– Ale przecież ja z nim mieszkałam. Spałam w tym samym mieszkaniu – powiedziała z wyrzutem. Nie chciała, by jej głos nabrał takiego tonu, mimowolnie jednak tak się stało.
Matka odwróciła się do niej. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Przepraszam córeczko – wyciągnęła dłoń, by móc pogładzić ją po policzku. – Jestem najgorszą matką na świcie.
– Nie, nie jesteś – odpowiedziała stanowczo. – Musisz jednak odpowiedzieć mi na parę pytań.
Kobieta skinęła głową.
– Dlaczego cię pobił?
– Wrócił do domu wcześniej z pracy. Pijany. Był głodny. Nie miałam jeszcze gotowego obiadu. Zaczął się awanturować. Wrzeszczał, że jestem beznadziejną żoną, matką, kobietą. Nie wytrzymałam. Powiedziałam mu parę słów. Być może parę słów za dużo. Powiedziałam mu, że jest nędznym alkoholikiem, który sięgnął dna i kurczowo się go trzyma. Że nie chce się od niego odbić. Że to on jest beznadziejnym mężczyzną. I wtedy to się stało. Stracił nad sobą kontrolę, nie pierwszy raz z resztą. Rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami, najpierw po twarzy, a kiedy upadłam uderzał na ośle, kopał, pluł… po całym ciele... – urwała, a twarz kobiety zalała się łzami.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie wiedziała, czy jakiekolwiek słowa będą adekwatne do tej sytuacji. Chwyciła drżącą dłoń rodzicielki i ścisnęła ją mocno, chcąc dodać tym samym więcej energii.
– Niepierwszy raz stracił nad sobą kontrolę? – powtórzyła słowa matki. – Co masz na myśli?
Kobieta przełknęła ślinę i pociągnęła nosem.
– Pamiętasz ten dzień, kiedy wróciłaś od Irminy? Wtedy, gdy zastałaś mnie w kuchni? – skinęła głową. – Wtedy… To nie był napad. Nikt nie chciał zabrać mi pieniędzy. To był on. Zdenerwował się, bo nie miał pieniędzy na alkohol. Chciał się napić, a ja w portfelu miałam ostatki. Akurat wystarczyłoby na jedzenie do końca miesiąca… Zdenerwował się i wtedy też mnie uderzył. Wtedy zaczęło się i skończyło na twarzy, ale tym razem nie potrafił się pohamować.
– Mamo… – jęknęła i dała upust wszystkim łzom, jakie nagromadziły się pod jej powiekami – dlaczego nie powiedziałaś mi tego od razu. Nie pozwoliłabym na to.
– A co miałam zrobić? Miałam powiedzieć ci: Kochanie, twój ojciec to sadysta, pobił mnie?
– Mamo… – przytuliła się do niej. – Już nigdy więcej nic ci nie zrobi, rozumiesz? Musisz tylko powtórzyć to samo policji, dobrze? Zrobisz to?
Rodzicielka miała niepewny wyraz twarzy. Bała się, że mężczyźnie ujdzie wszystko na sucho i będzie chciał się na niej zemścić.
– Mamo, policja wszystkim się zajmie. Zostanie ukarany, a nam nie będzie groziło nic strasznego, jasne? Nie masz się czego bać. Nic nam nie grozi – mówiła spokojnie, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Chciała przekonać matkę.
– Dobrze – wyrzuciła z siebie. – Ale wezwij policjantów teraz. Nie wiem, czy później będę miała tyle odwagi
– Mamo, jesteś najodważniejszą kobietą, jaką znam – szepnęła z uśmiechem dumy. – Kocham cię – powiedziała cicho.
Kobieta zrobiła minę, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Oczy jej się rozszerzyły, jakby gałki za chwilę miały wypaść, a usta rozchyliły tak, że przypominały literę „o”.
– Co? Co ty powiedziałaś? – zapytała z niedowierzaniem.
Uśmiechnęła się na tę reakcję.
– Kocham Cię, mamo – powtórzyła z lekkim uśmiechem.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak do mnie powiedziałaś – pisnęła kobieta.
– Bo od bardzo dawna nie pamiętałam, jak to jest. Ale teraz wiem. I jestem pewna, że nasze życie od teraz będzie wyglądało zupełnie inaczej – wycedziła przez szeroki uśmiech i nagromadzone łzy.
– Ja też cię kocham, córuniu. Najmocniej na świcie – zanurzyła się w piersi córki i obie zaczęły płakać.
Zamykała pokój matki z szerokim uśmiechem na ustach. Ona nadal siedział w kuchni. Jego kubek był już pusty, a spojrzenie skupiało się na jej sylwetce.
– Stefanie, możesz zadzwonić na policję? Mama powie jak było – powiedziała, stając w progu kuchni.
Widząc jej zadowolenie, na jego usta również wkradł się uśmiech. Nie musiała długo czekać. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał odpowiedni numer. Kiedy zakończył połączenie, spojrzał na nią.
– Hm… Chyba powinnam powiedzieć ci, czego się dowiedziałam – szepnęła, wpatrując się w punkt za jego plecami. – Możemy iść do mojego pokoju? Będzie mi raźniej – zapytała, a ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały.
Leżeli przytuleni na jej starym, skrzypiącym łóżku. Opowiadała mu wszystko to, co przekazała jej matka. Co jakiś czas robiła sobie przerwy, by złapać oddech i ochłonąć. To nie było łatwe.
Kiedy skończyła leżeli w ciszy. Za oknami panował już mrok. Było cicho. Spokojnie. Ona leżała w jego ramionach. Czuła jego dotyk. Czuła jego zapach. Czuła jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada w pewnym rytmie. Była szczęśliwa. Paradoks? Być może.
Rozbrzmiało pukanie do drzwi. Poprosiła go, by je otworzył. Za drzwiami stali dwaj funkcjonariusze policji. Przedstawili się, a on zaprowadził ich do pokoju jej matki. Wrócił do niej po kilku minutach.
– Wiesz, Stefciu… Mimo wszystko jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, że mam ciebie. Jestem szczęśliwa, że moja matka przestała pić. Jestem szczęśliwa, że nasze kontakty się polepszyły. I wiesz… jestem szczęśliwa, że będziemy mieli dziecko – podniosła wzrok i spojrzała na niego.
Uśmiechnął się i cmoknął ją w czoło.
– Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś.
– A on… On nie będzie miał prawa wstępu do naszego życia. To on wszystko zmienił. To on stał się potworem. To on zmienił moje życie w piekło, pociągając za sobą matkę. Nigdy mu nie wybaczę. Nie wybaczę mu, że wciągnął w nałóg jedyną osobę, która się mną opiekowała. Nie wybaczę mu, że mimo wszystkich starań mamy, on nie przestał pić. A przede wszystkim nigdy nie wybaczę mu tego, co jej zrobił. Nie wybaczę mu, że podniósł rękę na bezbronną kobietę…
– Na wszystko kiedyś przychodzi czas – szepnął niepewnie.
– Nie. Nie na to.
___________________________________
Hej Kochane! :*
Nadszedł piątek, a wraz z nim i ja. A co ze mną? Powyższy rozdział. ^^
Jak Wam się podoba?
Wiele z Was domyślało się tego, kto pobił matkę. I wiele z Was trafiło w sedno. :)
Czekam na Wasze opinie! ❤
Hej Kochane! :*
Nadszedł piątek, a wraz z nim i ja. A co ze mną? Powyższy rozdział. ^^
Jak Wam się podoba?
Wiele z Was domyślało się tego, kto pobił matkę. I wiele z Was trafiło w sedno. :)
Czekam na Wasze opinie! ❤
Całuję!
Kolorowa Biel ❤
Kolorowa Biel ❤
Cudo!♡
OdpowiedzUsuńTo pierwsze co przychodzi mi na myśl.
No bo z reszta jakie inne rozdziały się u Ciebie mogą pojawiać jak nie cudne?
Wiedziałam, że to ojciec. Mam nadzieję, że jego wątek się zakończy i nie będzie przez niego żadnych nieprzyjemności, że tak to ujmę:)
Ciekawa jestem reakcji jej mamy na ciążę Olivii.
To chyba w następnym rozdziale...to na następny czekam!:)
Dużo weny!:*
I zapraszam do mnie na czekający rozdział 26!:)
Buziaki!:***
Ooo Po przeczytaniu tego rozdzialu , nie wiem co powiedzieć. Zarazem jestem szczęśliwa, ze Olivia zaakceptowała to że zostanie matką, a zarazem jestem smutna bo obie z matką musiały tyle przejść. Jestem dumna z niej ze powiedziała do niej kocham Cię. Niby dwa słowa, ale mają w sobie tyle mocy.
OdpowiedzUsuńOd początku domyslalam się ze to był ojciec, więc nie zdziwił mnie ten fakt. Ale nie rozumiem, jak on mógł aż tak pobić swoją żonę. Rozumiem targał go głód alkocholowy ale zamiast z nim walczyć to on nadal pil. Mam nadzieję że już więcej nie będzie się mieszał w ich sprawy. I jego historia w tym opowiadaniu się skończy.
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę ;)
Pozdrawiam! :)
Witaj :*
OdpowiedzUsuńTak czułam! Ale nie chciałam sie zbyt wcześnie wyrywać z moimi przemyśleniami :P
Cieszę się,że sprawa się wyjaśniła :)
Jeszcze jedno mnie teraz zastanawia :/ Jak mama Olivii zareaguje na wieść o ciąży. Mam nadzieje,że nie bedzie tak jak w przypadku mojego opowiadania...
Stefan jest taki kochany :3
No cóż...Mam nadzieję,że się wszystko pięknie ułoży <3
Weny,buziaki i do następnego :*
Gabi
Brakuje mi dosłownie słów. Ile razy to powtarzałam? nie wiem...
OdpowiedzUsuńNo ale... To jest przepiękne ♥♥♥
Stefan jest ideałem mimo, że podobno ideały nie istnieją :))
Cieszę się niezmiernie z ich szczęścia.
Mam nadzieję, że będą szczęśliwymi rodzicami ♥♥
I szczęśliwą rodziną <33
Co do jej ojca.. wolę się nie wypowiadać xd
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki :***
Trochę dziwnie mi pisać, że ten rozdział jest cudowny (chociaż jest), z uwagi na tematykę, ciężką. Przemoc, problemy rodzinne - to nie są i pewnie nigdy nie będzie popularna tematyka na naszych blogach. Pewnie dlatego, że jest trudna do napisania, a sam autor czuję się wyczerpany po takim rozdziale. Większość z nas, mam nadzieję, nie doświadczała tego i trudno nam jest wyobrazić sobie takie coś. Dlatego należą Ci się słowa podziwu za pracę, jaką odwalasz.
OdpowiedzUsuńPrzeczuwałam, że to ojciec. Niestety okazałam się nieomylna, zgadłam. Olivii będzie trudno się z tym pogodzić. Ojciec to ojciec.
Stefan wciąż idealny. Niby jest młody, tak naprawdę to jeszcze dzieciak, ale ma w sobie taką cudowną empatię, wyrozumiałość, mądrość i siłę - może okazać się dla niej zbawieniem.
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, lubię szczęśliwe zakończenia.
Buziaki dla Ciebie i weny!
Zapraszam do siebie na pierwszy rozdział: http://my--niepokonani.blogspot.com/
Annie.
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Jestem beznadziejna w czytaniu i komentowaniu na bieżąco. Ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, bo przyczyną mojej długiej nieobecności jest oczywiście przede wszystkim szkoła -.- Plusem tego, że zrobiłam sobie takie zaległości, jest to, że mogłam przeczytać kilka rozdziałów na raz i na nowo bardzo wczuć się w tę historię <3
OdpowiedzUsuńJa także podejrzewałam, że to ojciec Livii pobił jej matkę, już w momencie, gdy ta sytuacja miała miejsce pierwszy raz. Dobrze, że już wszystko zaczyna się powoli układać. Małe Kraftciątko - przeuroczo <3 Livia i Stefan oczywiście na pewno sobie poradzą. Ich związek już tyle przeszedł, że dziecko nie zaszkodzi, a jedynie jeszcze bardziej zbliży ich do siebie.
Pozdrawiam! <3
Przybywam i jestem najszczesliwsza osoba na świecie. Rozdział jest cudowny.
OdpowiedzUsuńTak myślałam że to ojciec Olivii.Co za *****
Mama Olivii to bardzo odważna kobieta.W końcu jej relacje z córką są w obie strony bardzo dobre.Najwazniejsze ze powie policji kto jej to zrobił.
Nie wiem co by tu jeszcze powiedzieć bo i Stefan i Olivia są ze sobą szczęśliwi.
Pytanie jest jedno.Czy ten ***** będzie ukarany...
Oby,oby bo nie mogę słuchać o jego bezkarności.
Czekam na następny. Weny I buźki :***
Wiedziałam, że za tym wszystkim stał ojciec Olivii! Mam nadzieję, że teraz wszystko się już ułoży :) Livia jeszcze nie miała tak dobrych kontaktów z matką... takie momenty w życiu najbardziej zbliżają do siebie ludzi. Do tego jest szczęśliwa ze Stefanem :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Buziaki ;*
Jestem i ja.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ♥
Co za palant z ojca Olivii ;/ Ona mu nie wybaczy, nie powinna.
Cieszę się, że kontakt z matką jej się polepszył :) I oczywiście cieszę się ze szczęścia Livii i Stefana ♥
Czekam na kolejny, buziaki :* ♥
Uf, jak to dobrze, że matka Olivii wyznała prawdę i wszystko zmierza we właściwym kierunku. Oby tylko nic nie przeszkodziło jej w zeznaniach...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wreszcie doczekałam się na pozytywny obrót spraw. Mam nadzieję, że tak już pozostanie i nie zaskoczysz nas już żadną tragedią spadającą nagle na bohaterów.
Uwielbiam to opowiadanie, po prostu uwielbiam :-D
Do następnego rozdziału!
Pozdrawiam!
Melduję się ♥
OdpowiedzUsuńKochana, wiem, powtarzam to przy każdej nadarzającej się okazji, ale jesteś po prostu genialna! Nawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę talentu do pisania tak świetnych rozdziałów. Aż chciałoby się więcej i więcej :D
Dzisiaj wydarzenia są chyba na plus. Olivia dowiedziała się od matki całej prawdy. W sumie, to nie dziwię jej się, że nie chciała córce tego powiedzieć. W końcu to nie jest przyjemna sprawa... Widać zresztą, że między Olivią i jej rodzicielką wszystko powraca nareszcie na właściwe tory. I mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej i nie wymyślisz kolejnej tragedii. Wystarczy już tego :) Jak w ogóle jej ojciec mógł zrobić coś takiego... to się w głowie nie mieści, jak można być takim potworem! -.-
Stefan jest po prostu najukochańszym facetem na świecie. Olivia jest ogromną szczęściarą, że ma obok swojego boku kogoś takiego jak on. Poradzą sobie w życiu, w to nawet nie wątpię. A maluszek na pewno jeszcze bardziej ich do siebie zbliży.
Czekam na kolejne! ♥
Buziaki :**
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, nie wiem jakie superlatywy już mam pisać, naprawdę. Mam wrażenie, że rozdziały są coraz to lepsze, a ja nie wiem, jak z czegoś cudownego zrobić coś ponad to. Ogromna sztuka i wielkie brawa dla Ciebie.
Nie ma słów do ojca Olivii. Oczywiście, nie będę pisała jakiś przekleństw, czy czegoś podobnego, chociaż mam wrażenie, iż tylko to byłoby odpowiednie. Po prostu cham, nie oszukujmy się, użyłam najlżejszego słowa. Jak można być tak podłym przez całe życie? Nałóg. Ok, wiem. Myślę jednak, że jeżeli się ma chociaż w sobie odrobinę godności i ostatnią wolę walki, można wyjść nawet z największego bagna. A on nie dosyć, że od lat zaprzepaścił szansę na prawdziwą rodzinę, wciągnął w to żonę, a teraz haniebnie ją pobił. Nie mam słów.
Cieszą mnie jednak słowa skierowane do matki. Było to dla niej ciężkie, zdaję sobie z tego sprawę. Ile obie musiały przejść, aby córka do matki ponownie po wielu przeżyciach powiedziała 'Kocham Cię'.
Olivia mając przy sobie Stefana na pewno da sobie ze wszystkim radę, a oboje stawią czoła wszystkiemu dookoła. Wierzę w nich!
Oczywiście czekam na kolejny! :)
Buziaki ;**
Jestem :)
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałam ;)
No i... Słów mi brak. Takie cudo, że aż nie wiadomo co powiedzieć, bo żadne określenie, nie będzie chociaż by w 50% trafne. Po prostu tego opisać się nie da :)
Livia w końcu wszystko zrozumiała. Zrozumiała, że zależy jej na szczęściu, zw będzie miała dziecko ze Stefanem... I to się dla niej najbardziej liczy. Ale liczy się także jej matka, na której jej zależy. Co do tego nie ma cienia wątpliwości. Zamurowało mnie, jak okazało się, że to jej ojciec, choć tak myślałam. Jednak i tak zaskoczenie było duże. Jak on mógł? :( sprawić taki ból...
Jestem pod ogromnym wrażeniem :) czytać Twoje rozdziały to tylko i wyłącznie wielka przyjemność. :D
Czekam na kolejny i lecę do drugiego bloga ;)
Pozdrawiam!
Buziaki ;*
Już wszystko nadrobiłam :)
OdpowiedzUsuńŚpiąca jak cholera, ale nie! Tak mnie ciekawił każdy kolejny rozdział że nie dałam za wygraną. Aż w końcu zasnęłam z telefonem z ręku.
Powiem, że zdarzało mi sie ujawnić parę łez.
Wielkie wow.
Szczerze? Czekam na kolejny jak w dzieciństwie na św. Mikołaja :D
Pozdrawiam
Weny i buziaki :***
To teraz mam nadzieję, że będzie już tylko dobrze, co? ;) Ojciec Olivii powinien iść siedzieć na całe lata. I to nie tylko za pobicie, ale także za wszystkie inne winy, które ma na swoim sumieniu. Wiem, że to odrobinę niesprawiedliwe, tak z góry osądzać człowieka, ale to nie tylko chory na alkoholizm mężczyzna. To również zniszczony przez alkoholizm mężczyzna, który zniszczył o wiele więcej, niż tylko siebie. Tyle cierpienia, ile musiała znieść Livia i jej matka przez tego człowieka..
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Olivia przyznała, że jest szczęśliwa. Cieszę się, że to szczęście znalazła przy boku Stefana. Bo jak nikt na to zasługuje!
Pozdrawiam i całuję! ;*
Kochana
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona. Ten rozdział jest po prostu piękny. Fakt mama Olivii zmieniła się, bardzo się zmieniła.
Weny życzę
Buźka :*
Melduje sie !
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam zalegly no i ten rozdzial. Oby dwa niesamowite.
Ciesze sie ze mama Olivi powie prawde policji. Bedzie mala Livia lub maly Stefcio jak slodko *.*
Czekam na kolejny i to niecierpliwie !
Pozdrawiam :*
cudo :*
OdpowiedzUsuńdobrze, że mama Livii powie prawdę, może będą miały wreszcie spokój i wszystko się zmieni xd
zasługują na to a szczególnie Olivia :)
weny <3
Rozdział cudny, kochana! Strasznie się w niego wczułam i tak szybko się skończył :/
OdpowiedzUsuńZacznę od rozmowy Olivii z mamą. Te słowa, które do niej wypowiedziała, spowodowały, że oczy lekko mi się zaszkliły :) Zobacz, jak na mnie działasz :D
Prawda, którą wyznala matka Livii na pewno wiele ją kosztowała. To było ciężko i z pewnością upokarzające . Musiała się w jakiś sposób przyznac do swojego małego, życiowe błędu, który popełniła. Była w związku z nieodpowiednim mężczyzną, ale mogła to skończyć. Ona, a nie on. To pobicie mogło nigdy nie nadejść. Nie musiało nigdy się stać.
Jednak wyznanie prawdy córce i policji, zakończy to wszystko.
Teraz już będzie wszystko dobrze, prawda?
Życzę weny i ściskam ♥
Korzystając z wolnej chwili jestem :)
OdpowiedzUsuńTwój rozdział kolejny raz wywołał u mnie płacz,to jak pani Braun musiała się czuć gdy opowiadała o tym jak skrzywdził ją jej własny mąż - potwór
Już myślałam że Livia powie matce o ciąży,na pewno by zrozumiała...wiadomo to nie jest łatwe ale kto najlepiej zrozumie jak nie matka?
Mam nadzieję,że wszystko zacznie iść w dobrym kierunku
Oczywiście rozdział jak zawsze piękny...wręcz idealny
Kocham tego bloga
życzę weny i całuję :*
Spóźniona, ale obecna :*
OdpowiedzUsuńNajmocniej przepraszam, że dopiero teraz tutaj zaglądam, ale przez pracę i szkołę nie mam zbyt dużo czasu na czytanie i pisanie blogów.
Ale do rzeczy...
Cieszę się, że z mamą Olivii wszystko w porządku. Po tej sytuacji z jej mężem zmieniłam do niej nastawienie i chyba ją polubiłam :)
No i odnośnie poprzedniego rozdziału, który nadrobiłam...
Aaaa!!! Olivia i Stefan zostaną rodzicami *.* Jezu, jak słodko *.*
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
Hej kochana! :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za takie opóźnienie, ale życie studenckie jest bardzo ciężkie + nie miałam w ogóle dostępu do internetu, ale jestem w końcu!
Rozdział fenomen, inaczej być nie może, bo wiadomo - w Twoim wykonaniu wszystko jest świetne. :D
Boże, ja wiedziałam, że to ojciec pobił mamę Olivii. No wiedziałam... Kawał.. sku.. chama. No, nie będę się brzydko wyrażała przy ludziach. ;x Ech. Zirytowałam się. Chociaż z drugiej strony ciesze się, że ostatecznie wszystko jest z nią w porządku. Oby powiedziała policji kto tak naprawdę ją pobił i niech idzie siedzieć. Na długo i zostawi je obie w spokoju. Nie zasłużyły sobie. Tym bardziej, że teraz Olivia jest w ciąży. Matko jedyna.. A co będzie jak się ojciec o tym dowie... Kurczę. Wolę o tym nie myśleć.
Jak cudownie, że Stefan i Olivia są w końcu tacy szczęśliwi! Na pewno będą wspaniałymi rodzicami!
Czekam na następny i myślę, że będę już punktualnie!
Buziaki! :*
Jestem spóźniona tak, że szkoda gadać, ale dopiero dziś zaczęłam powoli ogarniać wszystko. Sama wiesz, wymiana, potem rajd i obóz, aż potem szkoła... Ale nadrobię wszystko, obiecuję! ♥
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Cóż ja mogę powiedzieć?
Wyeksponowana relacja pomiędzy Olivią, a jej mamą. To, co ich spotkało jest rzeczą nie do wyobrażenia. To nie mieści się nawet w głowie. Jak mąż może bić własną żonę? Kobietę, którą kocha, z którą związał się na wieki, która jest matką jego dziecka? No jak?! Nie zrozumiem tego nigdy. Może nawet nie chcę tego rozumieć. ;/
Biedna kobieta. Mama Olivii zachowała się jak lwica. Za wszelką cenę chciała bronić córki. To właśnie matczyna miłość. Piękna miłość...
'Kocham cię', które usłyszała od Olivii na pewno jest dla niej niezwykle cenną chwilą w życiu, która da początek czemuś nowemu. :)
Na dodatek Stefcio i Olivia tworzą niezwykle uroczą parę. Ach, obserwując ich, żałuję, iż wszystkie pary tak nie wyglądają.
Lecę nadrabiać inne zaległości. ;))
Tak myślałam, że oprawcą był ojciec Olivii. Wydało mi się podejrzane, że nie przyszedł odwiedzić jej w szpitalu. Oby wszystko skończyło się dobrze i sprawiedliwie.
OdpowiedzUsuńChyba nie ma rozdziału, w którym bym się nie rozpływała. Jeśli nie nad postawą Stefcia, to nad Twoimi bezbłędnymi opisami, które doprowadzają mnie do łez. Dziękuję Ci za to ♥
Lecę nadrabiać dalej :*