– Mam! – powiedziała ostrożnie z nutą zadowolenia w głosie, machając kartką trzymaną w prawej dłoni. – To twój wypis. Stefan czeka już na dole.
– Mhm – mruknęła matka i powolnie podniosła się z łóżka, w którym spędziła prawie trzy tygodnie.
Cały czas obserwowała matkę. Odkąd się obudziła była inna. Nie wiedziała do czego porównywać tę „inność”, ale przerażało ją to. Wzięła spoczywającą na łóżku torbę z rzeczami matki i przewiesiła ją sobie przez ramię. Drugie wysunęła w kierunku matki, by ta mogła ją za nie ująć i powolnym krokiem opuściły zatłoczony szpital.
Ledwie wyszły na zewnątrz, a on już powitał je szerokim uśmiechem. Odebrał od niej rzeczy kobiety i przelotnie pocałował w policzek. Wskazał miejsce, zaparkowanego niedaleko samochodu i ujął kobietę za drugie ramię. Nadal była bardzo słaba. Powolnie przemierzali ulice zakorkowanego miasteczka. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Oni raz po raz próbowali rozładować napiętą atmosferę, jednakże kobieta siedziała zamyślona, patrząc w boczną szybę samochodu. Była zamknięta we własnym świecie.
Samochód się zatrzymał, a jej oczom ukazała się stara, zniszczona kamienica. Po raz pierwszy od dawien dawna szczerze ucieszyła się na jej widok. Ucieszyła się, że w końcu nie będzie sama.
Jej ojciec zjawiał się w domu tylko po to, by się przespać, wytrzeźwieć, coś zjeść i następnego dnia pójść do pracy, z której wracał w takim stanie, jak poprzedniego wieczoru. Bolało ją, że nie poruszył go fakt, iż jego żona została brutalnie pobita w swoim własnym mieszkaniu. Nawet ona, mimo że od dawna nie czuła się w tamtym mieszkaniu jak we własnym domu, bała się w nim przebywać. Kiedy tylko mogła spała u Stefana albo prosiła go, by był przy niej, aż nie zaśnie. Bała się, że oprawca matki zjawi się ponownie.
Otworzyła drzwi i pozwoliła czterdziestokilkuletniej kobiecie pójść przodem. Zaproponowała jej coś do jedzenia, ta jednak lakonicznie pokręciła głową i oznajmiła, że pójdzie się położyć.
Z westchnieniem zdjęła ciężką kurtkę oraz szalik i wysunęła nogi z ciężkich butów. Opadła na małą szafkę przy drzwiach. Przymknęła powieki i zwiesiła ramiona. Było jej ciężko. Nie wiedziała, co kieruje matką. Nie wiedziała, jak ma się do niej zwracać. Nie wiedziała, co powinna mówić, a czego nie. Była zdezorientowana.
Poczuła na swoich ramionach jego silne ręce. Podniosła wzrok do góry i napotkała ciepłe, orzechowe spojrzenie.
– Nie martw się – powiedział cicho.
– Łatwo ci mówić. To nie twoja mama – szepnęła.
– Chodź, zrobię nam herbatę – powiedział, ujmując jej dłoń i pociągając za sobą do kuchni.
Usiadła na chłodnym stołeczku, łokcie wsparła na kuchennym stole, a brodę oparła o splecione dłonie. Głowa pulsowała jej niemiłosiernie. Przymknęła oczy. Słyszała jak on krząta się po kuchni, przeszukując szafki, by na finiszu odnaleźć kubki, łyżeczki i torebki herbaty.
– Proszę – usłyszała. Otworzyła oczy, a przed sobą ujrzała kubek parującej cieczy.
– Dziękuję – szepnęła, wysilając się na półuśmiech.
– Nie możesz tak.
– Jak? – zdziwiła się.
– Nie możesz się tak przejmować. To cię wykończy. Teraz musisz o siebie dbać. Dbać o was dwoje – ściszył głos.
Jęknęła z dezaprobatą. Jeszcze nie potrafiła przyswoić do siebie myśli, że już niebawem ich rodzina powiększy się o jednego małego, łysego, pulchnego członka. Przymknęła powieki, z których wypłynęło kilka łez.
– Nie płacz, Livio – pogładził jej dłoń. – Już ci powiedziałem, że damy radę. Damy.
Podniosła na niego wzrok. Uśmiechał się i był pełen przekonania co do swoich słów. Ścisnęła jego dłoń, a jego uśmiech mimowolnie się powiększył.
– Kiedy jej powiemy? – pisnęła.
– Kiedy będziesz na to gotowa. Ty i ona.
– Muszę z nią jeszcze porozmawiać. Policja domaga się złożenia przez nią wyjaśnień. Za każdym razem, kiedy u niej byli nie wydusiła z siebie ani słowa – mówiła, bawiąc się kubkiem. – Chyba załatwię to od zaraz – oznajmiła i podniosła się z krzesła.
– Jesteś pewna, że to odpowiedni moment? – upewnił się.
Przygryzła dolną wargę i wciągnęła haust powietrza. Pokiwała przecząco głową i objęła swe ramiona.
– Nie. Ale jak dotąd lepszego nie było.
Skierowała kroki do zamkniętych drzwi pomieszczenia, w którym znajdowała się matka. Nim zapukała, zatrzymała się na chwilę, by wziąć kilka oczyszczających oddechów, a kiedy usłyszała cichy głos rodzicielki, nacisnęła klamkę.
Leżała. Wpatrywała się w sufit. Ten widok był niemal identyczny, jak ten w szpitalu. Z panią Braun działo się coś złego. Coś bardzo niepokojącego.
– Mamo – zaczęła cicho, przysiadłszy na skraju łóżka – policja ubiega się o twoje zeznania. Musisz im wszystko opowiedzieć. Oni muszą znaleźć winnego.
Kobieta spojrzała na nią. Z jej oczu kapały łzy. Lały się strumieniami. Klatka piersiowa niemiarowo unosiła się pod wpływem szlochu. To było dla niej zbyt wiele.
– Mamo – jęknęła, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. – Jeżeli nie chcesz powiedzieć policji, powiedz mnie.
Matka pokiwała przecząco głową i odwróciła wzrok. Nadal płakała.
– Znasz go? Wiesz kto to był? – zapytała delikatnie.
Kobieta zesztywniała.
Wiedziała.
– Kto? Mamo, powiedz, kto? – prosiła.
Matka odwróciła twarz w jej kierunku. Oczy znów miała zaczerwienione i podpuchnięte.
– Znam go? – dopytywała.
Kobieta spojrzała na sufit, jakby chciała nabrać siły, a następnie rzuciła spojrzenie na nią. Wzięła kilka głębszych oddechów i delikatnie skinęła głową.
Zakuło ją w klatce piersiowej. Zrobiło jej się gorąco.
Matka wiedziała, kto jest jej oprawcą. Znała go. Obie go znały. Dlaczego, więc milczała? W jej głowie kotłowało się miliard myśli.
– Mamo, kto to? Musisz mi powiedzieć. Żebyś była bezpieczna. Żebym ja była bezpieczna – powiedziała, a na ostatnie słowa kobiecie szerzej otworzyły się oczy.
Zamknęła oczy i przez pewien czas ich nie otwierała. Kiedy jednak jej powieki się podniosły spojrzenie miała pewne, bardziej zdeterminowane, ale jednak jej oczy nadal miały w sobie pewien odcień strachu.
– To był… – wychrypiała. – To był twój ojciec.
– Co?! – niemal krzyknęła.
Wstała i podeszła do okna. Zamknęła oczy. Musiała się uspokoić. Musiała zapanowała wszelkimi emocjami, które wzbierały się w niej. Musiała się opamiętać, by matka mogła kontynuować swoją wypowiedź.
Odwróciła się do kobiety i powolnie podeszła do jej łóżka. Przysiadła na to samo miejsce, z którego przed chwilą się podniosła.
– Mamo – zaczęła – dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
– Bałam się. Bałam się, że i tobie zrobi krzywdę – cedziła przez łzy.
– Ale przecież ja z nim mieszkałam. Spałam w tym samym mieszkaniu – powiedziała z wyrzutem. Nie chciała, by jej głos nabrał takiego tonu, mimowolnie jednak tak się stało.
Matka odwróciła się do niej. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Przepraszam córeczko – wyciągnęła dłoń, by móc pogładzić ją po policzku. – Jestem najgorszą matką na świcie.
– Nie, nie jesteś – odpowiedziała stanowczo. – Musisz jednak odpowiedzieć mi na parę pytań.
Kobieta skinęła głową.
– Dlaczego cię pobił?
– Wrócił do domu wcześniej z pracy. Pijany. Był głodny. Nie miałam jeszcze gotowego obiadu. Zaczął się awanturować. Wrzeszczał, że jestem beznadziejną żoną, matką, kobietą. Nie wytrzymałam. Powiedziałam mu parę słów. Być może parę słów za dużo. Powiedziałam mu, że jest nędznym alkoholikiem, który sięgnął dna i kurczowo się go trzyma. Że nie chce się od niego odbić. Że to on jest beznadziejnym mężczyzną. I wtedy to się stało. Stracił nad sobą kontrolę, nie pierwszy raz z resztą. Rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami, najpierw po twarzy, a kiedy upadłam uderzał na ośle, kopał, pluł… po całym ciele... – urwała, a twarz kobiety zalała się łzami.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie wiedziała, czy jakiekolwiek słowa będą adekwatne do tej sytuacji. Chwyciła drżącą dłoń rodzicielki i ścisnęła ją mocno, chcąc dodać tym samym więcej energii.
– Niepierwszy raz stracił nad sobą kontrolę? – powtórzyła słowa matki. – Co masz na myśli?
Kobieta przełknęła ślinę i pociągnęła nosem.
– Pamiętasz ten dzień, kiedy wróciłaś od Irminy? Wtedy, gdy zastałaś mnie w kuchni? – skinęła głową. – Wtedy… To nie był napad. Nikt nie chciał zabrać mi pieniędzy. To był on. Zdenerwował się, bo nie miał pieniędzy na alkohol. Chciał się napić, a ja w portfelu miałam ostatki. Akurat wystarczyłoby na jedzenie do końca miesiąca… Zdenerwował się i wtedy też mnie uderzył. Wtedy zaczęło się i skończyło na twarzy, ale tym razem nie potrafił się pohamować.
– Mamo… – jęknęła i dała upust wszystkim łzom, jakie nagromadziły się pod jej powiekami – dlaczego nie powiedziałaś mi tego od razu. Nie pozwoliłabym na to.
– A co miałam zrobić? Miałam powiedzieć ci: Kochanie, twój ojciec to sadysta, pobił mnie?
– Mamo… – przytuliła się do niej. – Już nigdy więcej nic ci nie zrobi, rozumiesz? Musisz tylko powtórzyć to samo policji, dobrze? Zrobisz to?
Rodzicielka miała niepewny wyraz twarzy. Bała się, że mężczyźnie ujdzie wszystko na sucho i będzie chciał się na niej zemścić.
– Mamo, policja wszystkim się zajmie. Zostanie ukarany, a nam nie będzie groziło nic strasznego, jasne? Nie masz się czego bać. Nic nam nie grozi – mówiła spokojnie, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy. Chciała przekonać matkę.
– Dobrze – wyrzuciła z siebie. – Ale wezwij policjantów teraz. Nie wiem, czy później będę miała tyle odwagi
– Mamo, jesteś najodważniejszą kobietą, jaką znam – szepnęła z uśmiechem dumy. – Kocham cię – powiedziała cicho.
Kobieta zrobiła minę, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Oczy jej się rozszerzyły, jakby gałki za chwilę miały wypaść, a usta rozchyliły tak, że przypominały literę „o”.
– Co? Co ty powiedziałaś? – zapytała z niedowierzaniem.
Uśmiechnęła się na tę reakcję.
– Kocham Cię, mamo – powtórzyła z lekkim uśmiechem.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak do mnie powiedziałaś – pisnęła kobieta.
– Bo od bardzo dawna nie pamiętałam, jak to jest. Ale teraz wiem. I jestem pewna, że nasze życie od teraz będzie wyglądało zupełnie inaczej – wycedziła przez szeroki uśmiech i nagromadzone łzy.
– Ja też cię kocham, córuniu. Najmocniej na świcie – zanurzyła się w piersi córki i obie zaczęły płakać.
Zamykała pokój matki z szerokim uśmiechem na ustach. Ona nadal siedział w kuchni. Jego kubek był już pusty, a spojrzenie skupiało się na jej sylwetce.
– Stefanie, możesz zadzwonić na policję? Mama powie jak było – powiedziała, stając w progu kuchni.
Widząc jej zadowolenie, na jego usta również wkradł się uśmiech. Nie musiała długo czekać. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał odpowiedni numer. Kiedy zakończył połączenie, spojrzał na nią.
– Hm… Chyba powinnam powiedzieć ci, czego się dowiedziałam – szepnęła, wpatrując się w punkt za jego plecami. – Możemy iść do mojego pokoju? Będzie mi raźniej – zapytała, a ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały.
Leżeli przytuleni na jej starym, skrzypiącym łóżku. Opowiadała mu wszystko to, co przekazała jej matka. Co jakiś czas robiła sobie przerwy, by złapać oddech i ochłonąć. To nie było łatwe.
Kiedy skończyła leżeli w ciszy. Za oknami panował już mrok. Było cicho. Spokojnie. Ona leżała w jego ramionach. Czuła jego dotyk. Czuła jego zapach. Czuła jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada w pewnym rytmie. Była szczęśliwa. Paradoks? Być może.
Rozbrzmiało pukanie do drzwi. Poprosiła go, by je otworzył. Za drzwiami stali dwaj funkcjonariusze policji. Przedstawili się, a on zaprowadził ich do pokoju jej matki. Wrócił do niej po kilku minutach.
– Wiesz, Stefciu… Mimo wszystko jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa, że mam ciebie. Jestem szczęśliwa, że moja matka przestała pić. Jestem szczęśliwa, że nasze kontakty się polepszyły. I wiesz… jestem szczęśliwa, że będziemy mieli dziecko – podniosła wzrok i spojrzała na niego.
Uśmiechnął się i cmoknął ją w czoło.
– Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś.
– A on… On nie będzie miał prawa wstępu do naszego życia. To on wszystko zmienił. To on stał się potworem. To on zmienił moje życie w piekło, pociągając za sobą matkę. Nigdy mu nie wybaczę. Nie wybaczę mu, że wciągnął w nałóg jedyną osobę, która się mną opiekowała. Nie wybaczę mu, że mimo wszystkich starań mamy, on nie przestał pić. A przede wszystkim nigdy nie wybaczę mu tego, co jej zrobił. Nie wybaczę mu, że podniósł rękę na bezbronną kobietę…
– Na wszystko kiedyś przychodzi czas – szepnął niepewnie.
– Nie. Nie na to.
___________________________________
Hej Kochane! :*
Nadszedł piątek, a wraz z nim i ja. A co ze mną? Powyższy rozdział. ^^
Jak Wam się podoba?
Wiele z Was domyślało się tego, kto pobił matkę. I wiele z Was trafiło w sedno. :)
Czekam na Wasze opinie! ❤
Hej Kochane! :*
Nadszedł piątek, a wraz z nim i ja. A co ze mną? Powyższy rozdział. ^^
Jak Wam się podoba?
Wiele z Was domyślało się tego, kto pobił matkę. I wiele z Was trafiło w sedno. :)
Czekam na Wasze opinie! ❤
Całuję!
Kolorowa Biel ❤
Kolorowa Biel ❤