piątek, 11 września 2015

Dwudziesta pierwsza rzeczywistość

          Przemierzała korytarz wpatrując się w swoje stopy, które stawiała bardzo starannie na jasnych płytkach szpitalnej podłogi. Jej stopy bardzo dobrze znały tę podłogę. Przemierzała ją w tę i we w tę od dobrych kilku godzin. Z oczu bezustannie spływały krople słonej cieczy. Kłujący ból przeszywał jej skronie. Nie potrafiła się skupić na niczym innym niż jedno. Mama. To już ponad cztery godziny odkąd zabrali ją na blok.
– Uspokój się. Jest w dobrych rękach – dobiegł ją jego ciepły głos.
– Jak mam być spokojna? Jak mam być spokojna? Spróbuj sobie to wyobrazić. Wyobraź sobie, że to TWOJA mama leży teraz na sali i jest krojona przez stado sępów! – uniosła głos, spoglądając na niego złowrogo.
– Nie mów tak – poderwał się z krzesła. – Proszę cię, nie mów tak – podszedł do niej. – Wszyscy tutaj starają się tobie pomóc. Wam pomóc – mówił łagodnie i spokojnie. Zagarnął ją do swojej piersi i mocno przycisnął.             Chciał, żeby poczuła, że jest przy niej i jej nie opuści. – Chcesz coś do picia? Kawę? Może herbatę? – zapytał, odsuwając ją nieco od siebie, tak, by mógł spojrzeć w jej oczy.
– Poproszę kawę – szepnęła.
– Się robi – odparł, pocałował ją w czoło i odszedł w kierunku bufetu.
          Opadła na krzesło. Wsparła łokcie na kolanach. Zaczęła bawić się długimi, smukłymi palcami. Słone łzy kapały na blade, kościste dłonie. Mocno przymknęła powieki. Miała nadzieję, że choćby ten gest uśmierzy nieco ból. Tłok, który panował w placówce ustał. Zastanowiło ją to. Wyjęła telefon z kieszeni dżinsów i spojrzała na wyświetlacz. No tak,  dziewiętnasta trzydzieści dwie – pomyślała. Nim zdążyła schować telefon, on już przy niej był.
          Wręczył jej kubek, wypełniony po brzegi parującą cieczą i usiadł na chłodnym krzesełku obok niej. Oboje wpatrywali się w kubki i parkę, która się z nich ulatniała. Siedzieli w milczeniu. Oboje zastanawiali się jak to będzie. On myślała bardziej o nich. Czy już zawsze będzie tak, jak było jeszcze kilka godzin wcześniej? Ona raczej o tym, co będzie z matką. Czy przeżyje? Czy ich stosunki się poprawią?
          Poczuła jego rękę na ramieniu. Położyła głowę na jego klatce, pozwalając tym samym, by gładził dłonią jej ramię.
– Jestem beznadziejna, Strefanie – odezwała się w końcu.
          Spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczyma. Zmarszczył czoło i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej.
– Nie możesz tak mówić. Dlaczego tak uważasz?
– Bo tak jest. Nie potrafię docenić tego, co mam. Nie potrafię przebaczyć matce. Nie potrafię się nią zaopiekować – szeptała, przepełniona wyrzutami sumienia.
– Przecież teraz przy niej jesteś. Teraz. W momencie, kiedy potrzebuje cię najbardziej. Wszystko inne odejdzie w niepamięć – zapewnił.
– A co z tobą? – podniosła wzrok na jego twarz.
          Przechylił głowę i spojrzał na nią jeszcze intensywniej. Nie rozumiał, co ma na myśli. Podniósł prawą brew i czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia.
– Przecież cię odpychałam. Raniłam cię. Nie liczyło się dla mnie to, co czujesz… A właściwie to chciałam, żeby się nie liczyło. Stefanie – wyswobodziła się z jego uścisku i zwróciła ku niemu. – Od bardzo dawna czuję do ciebie coś więcej… Nie chciałam… Po prostu nie chciałam, żebyś wplątał się w to – machnęła ręką, pokazując szpitalny korytarz. – Wybacz mi, że tak cię traktowałam. Wybacz mi, że nie potrafiłam docenić tego, jakim wspaniałym mężczyzną jesteś. A przede wszystkim… wybacz, że z niszczyłam ci życie – pisnęła i tama trzymająca jej łzy na wodzy puściła.
          Zagarnął ją do siebie po raz kolejny i przycisnął do siebie jeszcze mocniej. Chciał okazać jej wsparcie. Chciał, by wiedziała, że jest dla niego ważna. Pomimo wszystko.
– Kochanie, jak możesz przepraszać? Przecież uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wcale nie zniszczyłaś mi życia. Ty pokazałaś mi, co to jest życie.
          Ponownie się od niego odsunęła. Spojrzała w jego oczy. Widziała, że nabrały zupełnie innego odcienia. Uśmiechał się delikatnie. Wiedziała, że mówi prawdę. Jego oczy to potwierdziły. Wiedziała, że może mu zaufać.
          Przybliżyła swoje usta bliżej jego i złączyła je w subtelnym, pełnym uczucia pocałunku. To było przepiękne. Przekonała się, że może na niego liczyć. Oderwała się od niego i wtuliła w jego pierś. Chciała przeniknąć jego skórę, jego mięśnie i kości. Chciała zatopić się we wnętrzu jego serca.
– Nie waż się nigdy więcej tak myśleć – pouczył ją. – Nasza droga była trudna. Była kręta. Pełna chaosu, łez, smutku, radości, uniesień, ale czy nie uważasz, że to właśnie to wzbogaca nas dwojga? Właśnie to, co musieliśmy przebyć, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz, sprawia, że czujemy do siebie znacznie więcej. Że odczuwamy to wszystko, co inne pary, ale ze zdwojoną, a może i potrojoną siłą – mówił.
          Odchyliła się i spojrzała mu w oczy.
– Czy to znaczy… Czy my… – szeptała, a oczy szkliły jej się od łez.
– Jeśli tylko tego chcesz – uniósł nieznacznie kąciki ust.
         
W tym momencie szklane drzwi się otworzyły i wyszedł z nich doktor Wagner. Był zmęczony. Pod jego oczami kształtowały się ciemne podkrążenia. Operacja musiała okazać się niezwykle wyczerpująca. Podnieśli się gwałtownie z krzeseł i stanęli twarzą w twarz z mężczyzną.
– Wystąpił krwotok – powiedział tytułem wstępu. – Tak jak myślałem, zadane ciosy spowodowały wiele urazów, których nie było w stanie dostrzec przez zdjęcia. Udało nam się zatamować krwotok i wyczyścić wszystkie miejsca, do których dostała się krew. Stłuczenia narządów są bardzo poważne. Pacjentka ma wiele krwiaków, ale  jest stabilna, jednakże  nadal jest pod narkozą. Teraz musimy czekać. Jeżeli w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin nie wystąpi ponowny krwotok jest duże prawdopodobieństwo, że już nie wystąpi w ogóle. Teraz jest na OIOMIE. Jak na razie nie może pani jej zobaczyć. Przepraszam, ale muszę wracać do swojej pracy – widząc jej minę uśmiechnął się blado. – Proszę być dobrej myśli – powiedział i odszedł.
          Kiedy tylko był kilka kroków od niej, opadła bezwładnie na krzesełko. Zaczęła głęboko oddychać. Udało się, żyje – myślała. Spojrzała na niego. Stał nad nią i intensywnie ją lustrował. Uśmiechnęła się do niego. Po raz pierwszy od kilku godzin uśmiechała się.
– Ona żyje – szeptała. – Ona żyje, Stefanie – powtarzała
.
          Skryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Szloch wstrząsał jej ciałem. Nie zwracała uwagi na to, że jest w miejscu publicznym. Nie zwracała uwagi, że on ją obejmuje. Nie zwracała uwagi na nic. Po prostu płakała. A był to oczyszczający płacz.

~***~

          Siedzieli na tych samych plastikowych krzesełkach. Było ciemno. Po szpitalnym korytarzu nie kręcił się już nikt poza personelem.
– Powinniśmy już iść. Cały dzień nic nie jadłaś – odezwał się.
– Nie jestem głodna – rzuciła.
– Musisz o siebie dbać. Ona cię teraz potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek. Musisz mieć siłę – upierał się.
– Nie chcę jej zostawiać.

– Olivio, nie bądź niemądra. Przecież i tak nie możesz teraz jej zobaczyć.
– Ale w każdej chwili mogą przewieźć ją z OIOM-u – broniła swego.
– Nim to się stanie, możemy chyba zejść na dół do bufetu i coś przekąsić?
– Bufet już jest nieczynny. Jest po północy – zauważyła.
– Mylisz się – uśmiechnął się. – Chodź – wstał i wyciągnął ku niej dłoń.
          Zasznurowała usta w cienką kreskę i spojrzała najpierw na jego dłoń, a potem na twarz. Posłał jej pokrzepiający uśmiech i chwycił jej dłoń, podciągając ją na nogi. Westchnęła i dała się mu poprowadzić.
          Jak się okazało miał rację. Bufet był czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę. Za ladą siedziała kobieta po pięćdziesiątce. Włosy miała w kolorze ciemnej miedzi z pasmami siwych kosmyków. Na nosie miała okulary, a w dłoni książkę. Kiedy usłyszała kroki, podniosła wzrok znad lektury, a usta wykrzywiła w szerokim uśmiechu. Dookoła ust pojawiły się zmarszczki, oznaczały, że kobieta jest bardzo pogodną osobą.
– W czym mogę pomóc? – zapytała ciepło.
– Wiemy, że jest późno, ale chcielibyśmy coś zjeść i napić się czegoś ciepłego – odezwał się.
– Och, niech państwo nie przepraszają. W takim miejscu jak to, nie ma czasu na jedzenie. Co powiedzą państwo na jajecznicę i filiżankę ciepłej herbaty?
– Bardzo chętnie. Co ty na to? – zwrócił się do niej.
– Oczywiście – przytaknęła, a na jej twarzy pojawił się półuśmiech.
          Kobieta zniknęła za drzwiami, prowadzącymi najprawdopodobniej do kuchni. Zajęli miejsca przy pierwszym lepszym stoliku. Usiedli naprzeciwko siebie i wpatrywali się w swoje twarze bez słowa. Tkwili w takiej ciszy, aż kobieta nie przyniosła ich zamówienia.
– Nie sądziłam, że naszą dzisiejszą kolację będziemy spożywać w takim miejscu – zaśmiał się. – W najśmielszych snach o tym nie śniłam – ukróciła.
          Zapadła cisza. Ona wpatrywała się w swoje dłonie, skubiące rękaw cienkiego swetra, a on wpatrywał się w nią.
– Muszę ci coś powiedzieć – westchnęła, podnosząc wzrok. – Mama jest chora.
– Tak, wiem.
– Skąd? – zdziwiła się.
 – Mówiłaś lekarzowi. Wątroba. Nie chciałem o to pytać, bo wiedziałem, że powiesz mi o tym, kiedy będziesz miała na to siły.
– Och. No tak. Marskość wątroby. To przez alkohol. Dowiedziałam się o tym wczoraj. Powiedziała mi o tym. Nim przyszedłeś. Nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Obwiniłam ją o tę chorobę. Powiedziałam jej, że ma mnie zostawić, że muszę to wszystko przemyśleć… Wygarnęłam jej wszystko, a teraz nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze otworzy oczy – pisnęła cicho, a z jej oczu ponownie pociekła słona ciecz.
– Livio – powiedział delikatnie, kładąc rękę na jej dłoni. – Spójrz na mnie.
          Zacisnęła powieki, biorąc głęboki oddech i dopiero po pewnym czasie odważyła się podnieść wzrok, by wbić go w jego tęczówki.
– Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze. Jest pod opieką lekarzy i nic jej nie grozi, okej? – mówił to, tak, jakby był tego pewien, jak niczego innego.
– Dziękuję – szepnęła i uniosła jego dłoń do swych ust, całując ją.
          Uniósł kąciki ust do góry, obdarowując ją ciepłym spojrzeniem.
          Nie wiedzieć skąd przed nimi wyrosła kobieta z  tacą w ręku.  Postawiła przed nimi talerze pełne jajecznicy i kubki gorącej herbaty, życząc im smacznego posiłku, odeszła do barku. W ciszy zaczęli pałaszować.
         
Najedzeni do syta i w nieco lepszych nastrojach, wrócili na korytarz. Spoczęli na niewygodnych krzesłach, czekając na kolejną informację. Nie wiedzieć kiedy, zasnęła z głową na jego kolanach. 

~***~

          Poczuła łupiący ból karku i kręgosłupa. Otworzyła oczy i oślepiło ją światło jarzeniowych lamp. Mruknęła z dezaprobatą i podniosła się do pozycji siedzącej.
– Śpiąca królewna się obudziła.
         
Ujrzała jego uśmiechniętą twarz i od razu poczuła się lepiej.
– Masz strasznie niewygodnie kolana, Stefanie – rzuciła zgryźliwie, pocierając ręką obolały kar.
– Widzę, że humorek dopisuje – przybliżył usta do jej warg i złożył na nich delikatny pocałunek. – Mam dla ciebie jeszcze lepszą wiadomość.
          Uniosła pytająco brew.
– Możesz już odwiedzić Twoją mamę. Jeśli chcesz możemy do niej iść. Jak na razie możesz zobaczyć ją tylko przez szybę, ale lepsze to niż nic – powiedział szczerze się uśmiechając.
– Och, Stefanie. Fantastycznie. Na co czekamy? – poderwała się na równe nogi. – Chodźmy – pociągnęła go za rękę, w stronę szklanych drzwi.
          Stanęli przed szklaną szybą. Leżała tam. Wyglądała tak samo jak poprzednio, kiedy ją widzieli. Blada, opuchnięta, podłączona pod wiele głośno piszczących aparatur.
          Do oczu cisnęły jej się łzy. Były słone i piekące. Nie potrafiła utrzymać ich pod powiekami. Zbliżyła się do zimnej szyby i przyłożyła do niej obie dłonie. Oddech miała płytki i niemiarowy. Przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. A to wszystko było odpowiedzią na jej widok. Na widok skonanej matki.
– Mamo… – szepnęła, wypuszczając spod powiek nagromadzoną ciecz.
         
Poczuła na swoich biodrach jego silne ręce. Oplótł ją, chcąc dodać jej otuchy. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy odwróciła się w jego stronę i wtuliła się jeszcze mocniej w jego klatkę piersiową.
          Czuł jak niepohamowany szok włada jej kruchym ciałem. Czuł jak wiele ją to kosztuje. Czuł jak bardzo jest przybita tym, co zobaczyła.
– Olivio, w każdej chwili możemy stąd wyjść – szepnął do jej ucha.
          Poczuł jak osuwa się z jego uścisku. Chwycił ją mocniej i zaczął wymawiać jej imię. Odsunął ją nieco od siebie, a ona patrzyła na niego zamglonym spojrzeniem.
– Livio, kochanie, słyszysz mnie? – gładził ją po policzku.
          Bezwładnie skinęła głową.
– Słabo mi – wychrypiała.
– Livio, patrz na mnie, nie zamykaj oczu – mówił spanikowany. – Wezwę lekarza, ale nie zamykaj oczu. Livio, błagam nie zamykaj oczy – powtarzał.
         
Straciła przytomność, a jej ciało bezwładnie opadło w jego ramiona. 
_______________________________
Hej, hej, hej! :)
W końcu weekend! :D
I jak? Jak Wam się podoba? :)
Z matką Olivii jak na razie w porządku. Cieszycie się? Smucicie?
Czytałam wiele komentarzy, które mówiły, że w tym momencie mama Livii nie może umrzeć, że teraz w końcu między nimi może być dobrze...
I co z Livią? :)
Jestem ciekawa waszych opinii! ^^


PS. Kochane, u Was będę zjawiała się w weekendy, ponieważ w środku tygodnia jestem zawalona nauką. :(

Całuję!
Kolorowa Biel

21 komentarzy:

  1. Kolejne cudo do kolekcji! <3
    Dobrze,że dla matki Olivii jest szansa :)
    Stefan jest taki opiekuńczy. Nie pozwoli aby Livii sie cos stało i to sie chwali ;)
    Ale co teraz sie stało Livii? Czemu straciła przytomność? Milion pytań w głowie a na odpowiedź muszę sobie poczekać. No cóż będę czekać :3
    Pozdrowionka,weny i do następnego :**
    Buziaki :*
    Gabi
    Ps.Zapraszam do siebie na kolejną część zwariowanej historii :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne ♥♥♥♥♥♥
    Nie potrafię przestać myśleć o tym, że Stefek jest takim kochanym ideałem <3
    Brakuje mi słów po raz nie wiem już który XD
    Już umieram z ciekawości co z Olivką :C
    Buziaki ;*** ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *,*
    Jak ja się cieszę że operacja pai Braun się udała,tylko boję się teraz o stan Olivii
    Wzruszyła mnie rozmowa Livii i Stefana,ich deklaracje,wyznania...poezja i miód na moje serce
    Powiem Ci szczerze kolejny raz po ciężkim tygodniu poprawiłaś mi humor za co Ci dziękuję :*
    Z niecierpliwością czekam na kolejną rzeczywistość <3
    Pozdrawiam i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana :)) Cudowny rozdział ! Wspaniale,że z mamą Livii jest dobrze.Stefan wspiera ją mocno i jest przy niej :) Teraz martwi mnie to zesłabnięcie Livii :( Oby to nie było nic groźnego.Cóż jest uparta,tyle czasu była zdenerwowana,nic nie jadła,więc są konsekwencje. Czekam na kolejny :)
    Ps.W najbliższym czasie postaram się napisać nowy rozdział u mnie :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem szczęśliwa ^^ Do pewnego momentu...
    Dobrze ze sytuacja z mamą Olivii się ustabilizowała.
    Ale powiem Ci niczego nie byłam pewna.Czytalam z takim zainteresowaniem i nerwami jak teraz oglądam siatkówkę i...nie powiem,bo po mnie ;)
    Stefan jest bardzo opiekuńczy. Potrafi pocieszyć i wesprzeć Olivier w każdej sytuacji.
    Nie wiem czy powinnam obawiać się zasłabnięcia,bo to nigdy nie wróży nic dobrego.Jednak omdlenie może być spowodowane zmęczeniem.
    Czekam na następny z wielkim niepokojącym pytajnikiem w głowie. Czym nas zaskoczysz?
    Weny i buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana :*
    Rozdział genialny ♥
    Stefan jest taaaki cudowny i opiekuńczy. Boże, normalnie znów chyba będę miała na niego fazę XD
    Ciekawa jestem co z Olivią :( No niedobrze, że zemdlała, ale mam nadzieję, że to tylko z przemęczenia.
    Weny życzę i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle muszę napisać: Jak to dobrze, że Livia ma Stefana, który Ciągle ją wspiera :)
    Dobrze, że z mamą Olivii lepiej :) Co do końcówki... nie wiem czego się po Tobie spodziewać. Czy dziewczyna jest po prostu przemęczona i ma za dużo stresów czy to coś poważniejszego...
    Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowny rozdział :*
    ciesze się, że z mamą Olivii dobrze, ale znowu mam dziwne wrażenie, że to moze się zespuć xd
    i nawet nie chcę myśleć co stało sie Olivii bo się boje co to może być :(
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział, jak to zawsze u Ciebie to dzieło sztuki :) ale nie będę się już tak powtarzać, bo wiem doskonale, że Ty już o tym wiesz :)
    Cieszę się strasznie, że dla mamy Olivii jest szansa :) to wspaniała wiadomość.
    Dobrze, że Livia może liczyć na Stefana. Jest dla niej wielkim wsparciem.
    Ale... Dlaczego ona zesłabła? Co się stało? :(
    Czekam na kolejny, to może się dowiemy :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Doskonale cię rozumiem, bo sama całymi dniami przesiaduję przed książkami i nie mam czasu na nic innego. ;)
    Rozdział pełen emocji. Pełen miłości, smutku, żalu, trochę szczęścia również się tam gdzieś wplotło. Wszystko koncentruje się wokół nieprzytomnej matki, ale wydaje mi się, że to bardzo ważny moment w opowiadaniu. Bo Livia właśnie teraz zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo kocha matkę i jak wielkie wsparcie daje jej Stefan. Teraz zaczyna doceniać to, co ma i wydaje mi się, że już nie pozwoli sobie tego wydrzeć.
    To jej zasłabnięcie mnie niepokoi. Ale z drugiej strony ciekawi, bo jeśli to jest to, o czym myślę... ;D Lub po prostu jest wycieńczona ciągłym płaczem. Jak na razie nie zakładam niczego. Kiedyś się przekonam, co jej dolega.
    Biedy Stefan... Tyle cierpliwości i miłości co on, to chyba nikt nie ma. Zawsze pomocny, zawsze kochający. No cud a nie mężczyzna!
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, hej kochana!
    Rozdział cuuudowny. :3 Nie spodziewaj się, żebym kiedykolwiek napisała coś innego ;p
    Bardzo cieszy mnie fakt, że Stefan jest przy Olivii w tych ciężkich dla niej chwilach. Udowodnił, że jest wspaniałym facetem, a co najważniejsze opiekuńczym. W końcu między nimi wyszło tak jak chciałam, hihi :D
    Dobrą wiadomością jest również, że operacja się udała, teraz wszystko musi zmierzać ku lepszemu. Olivia nie może myśleć, że to jej wina, bo to w niczym nie pomoże.. Musi teraz być przy mamie i wspierać ją, co na pewno prędko przyniesie pozytywne efekty.
    Zastanawia mnie to omdlenie Livi.. Czyżby miałby się zjawić Mały pan Kraft, czy może to tylko z przemęczenia całą tą sytuacją?

    Czekam na następny, buziaczki i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Z małym poślizgiem, ale już jestem ♥
    Wiem, powtarzam się od dwudziestu rozdziałów, ale ten jest równie świetny! Masz po prostu talent jak stąd do kosmosu i tyle ^^
    Dobrze, że Stefan jest cały czas przy Olivii i ją wspiera. Ona potrzebuje tego wsparcia i jego obecności chyba równie mocno jak tlenu. Tak kochanych, opiekuńczych facetów na tym świecie już praktycznie nie ma... Dziewczyna ma szczęście, że ma obok siebie kogoś takiego.
    Z matką wszystko w porządku, ale z samą Olivią jakoś nie do końca. Zmartwiło mnie to nagłe zasłabnięcie. Stres, przemęczenie, a może zupełnie coś innego? Zobaczymy, co dla nas dalej przygotujesz i czym nas jeszcze zaskoczysz ♥
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej kochana! ;*
    Nie wolno kończyć tak rozdziałów, rozumiesz?! :c Co ja mam teraz z sobą zrobić niby? ;p
    Chyba jeden ze smutniejszych rozdziałów, a przynajmniej pesymistycznych ;c Miałam to wszystko przed oczami w tej szpitalnej scenerii, tej szarości i sztucznym świetle i cóż, nie były to miłe dla oka obrazy... Mam nadzieję, że mama Olivki szybko wyzdrowieje, i że Olivce nic nie jest... W pewnym momencie nawet mi się łzy do oczy zebrały. Chyba nie ma nic gorszego niż świadomość, że ktoś może umrzeć, a ostatnia rozmowa z nim to była kłótnia...
    Trochę nieskładny ten komentarz, musisz mi to wybaczyć, ale wypisuje wszystkie swoje emocje na jego temat ;p
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ! ;*
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam za spóźnienie, ale wyjechałam na weekend na Węgry i dopiero wróciłam wczoraj w nocy :*

    Ufff... Kamień spadł mi z serca na wieść, że z mamą Olivii póki co wszystko jest w porządku.

    Mam pewne przypuszczenia co do utraty przytomności przez naszą bohaterkę, ale zamilknę i poczekam aż wszystko się wyjaśni :)

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,hej ;)
    Natwszcie znalazlam chwle czasu na nadrobienie zaleglosci, no i nici z mojej punktualnosci.. Gdyby nie ta szkola, to by bylo ok xd
    Rozdzial swietny *.* dobrze ze z mama Olivi jak narazie wszystkobok i mam nadzieje ze z Livia tak samo bedzie, bo niepokoi mnie to omdlenie..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny rozdział *.* Stan mamy Olivii się poprawił... Ale co z samą Livią? Martwi mnie to jej nagłe omdlenie. Chociaż może to wynik stresu? Może w rzeczywistości wszystko jest okay? Najważniejsze, że jest przy niej Stefan i, że przy niej będzie ^^

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam, że pojawiam się dopiero dziś, ale szkoła kiedyś dogłębnie mnie wykończy, przysięgam.
    Kochana, rozdział fantastyczny, zresztą prezentujesz ogromnie wysoki poziom z każdym rozdziałem!
    Cieszę się, iż mama Olivii żyję. Nie wiem czemu, ale mam nadzieję, iż wszystko się poukłada, a Livia odzyska taką matkę jakiej nigdy jeszcze nie miała. Chciałabym tego, wtedy w końcu mogłyby chociaż w bardzo malutkim stopniu nadrobić dawne czasy.
    Olivia mając takie wsparcie w postaci Stefana ma niesamowite szczęście! Kochany, opiekuńczy chłopak. Naprawdę tylko pozazdrościć.
    Fakt, ich droga była kręta, ale zawsze powtarzam, iż nie ważny jest początek, jak to się zaczyna. Ważny jest koniec i jak się kończy.
    Myślę, iż to omdlenie może być przyczyną przemęczenia, a może ciąży? Do końca nie umiem określić.
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj,
    Jestem zażenowana faktem, że opuściłam w komentowaniu jeden rozdział i zastanawiam się, jak do tego, cholera, doszło. Przecież go czytałam.
    Ja też uważałam, że mama Olivii nie może umrzeć, nie w tym momencie. Na szczęście, wszystko wygląda dobrze. Mam nadzieję, że z dziewczyną też, pewnie to tylko przemęczenie.
    Wiesz dlaczego lubię Twoje opowiadanie? Jest realne i nie jest monotematyczne. Nie wszystko w życiu kręci się wokół miłości, uniesień między kobietę i mężczyzną, sa też inne wartości, np. tak jak u ciebie rodzina. Do tego poruszasz problemy niebanalne i prawdziwa. Nie prowadzisz tu słodziuchnego i bezsensownego bełkotu, typu on jej chciał, ona nie chciała, a potem on nie chciał, a ona chciała (chyba właśnie hejtuję samą siebie).
    Jutro kolejny rozdział, nie mogę się doczekać. Na pewno będę.

    Zuziek, melissamolier.blogspot.com i my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Uf, odetchnęłam z ulgą na wieść, że może z matką Olivii nie będzie aż tak źle. Najważniejsze, że żyje.
    Jak to dobrze, że Stefan jest w tych straszonych chwilach z Livią.
    Ale co to za zakończenie rozdziału? Nie... Proszę, błagam, nie może się teraz okazać, że Olivii też coś dolega. Niech to będzie zwykłe przemęczenie, stres, czy coś takiego, a nie jakaś poważna choroba.
    Nie dręcz już tak bohaterki, proszę. Chociaż w życiu tak łatwo nie jest. Zawsze wszystko jest na przekór, więc czemu teraz miałoby być dobrze? Wszystko lubi się sypać w najmniej oczekiwanych momentach, więc... Zamiast lepiej może być jeszcze gorzej.
    Kurcze, ale Olivia już tyle się nacierpiała. Zasługuję wreszcie na szczęście. Niech to nie będzie nic poważnego.
    Rozdział rewelacyjny :-)
    Czekam na kolejny rozdział, choć pewnie znowu pojawię sie z opóźnieniem :-(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej, Kochana! ;*
    Wiem. Wiem... Jestem beznadziejna. Nawalam ze wszystkim po całej linii. Mam nadzieję, że mi wybaczysz... ;/
    Twój rozdział był naprawdę wspaniałą odskocznią, za którą serdecznie Ci dziękuję.;*
    Czytając, miałam łzy w oczach, naprawdę... Tak wiele emocji. Chyba już kilkakrotnie Ci to powtarzałam, lecz naprawdę te uczucia zawarte w kilku zdaniach, oddziałują na mnie bardzo mocno... :(
    Stefan jest teraz bezcenną opoką i wsparciem dla Olivii. Nie wyobrażam sobie, cóż ona teraz musi czuć, naprawdę. ;/ Nie wyobrażam sobie także tego, co by się z nią działo, gdyby Stefcia nie było właśnie przy niej. ;/ Och, chyba nawet nie chcę sobie tego wyobrazić. Brakowało naprawdę niewiele, było o włos... Właśnie w takich chwilach dostrzega się to, co naprawdę się ma. Chyba takie momenty pokazują, iż musimy trzymać rękami, zapierając się nogami, jednocześnie wierzgając, byleby nie wypuścić z rąk tego bezcennego i nieopisanego szczęścia. ♥
    Olivka... Ona tyle się nacierpiała. Tak mi szkoda tej dziewczyny.;/ Jest taka młoda, a życie tak dotkliwie ją już doświadczyło. To niesprawiedliwe. Dlaczego niektórzy mają wszystko, a inni nie mają niczego? ;/
    Piękny rozdział.
    Kocham najmocniej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. To naprawdę musiało być bardzo emocjonalne przeżycie dla Olivii. To wszystko stało się tak szybko! Wcale się nie dziwię, że zemdlała. Jest tylko człowiekiem i też ma swoje granice. Jednak rozumiem, że w takiej sytuacji nie mogła myśleć o sobie, swoim zdrowiu, bo jej myśli zaprzątała jedynie chora mama. Dobrze, że operacja się udała. Oby było tylko lepiej!
    Stefan to ideał, gdzie mogę takiego znaleźć? ♥

    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń