piątek, 26 czerwca 2015

Dziesiąta rzeczywistość

          Przeszywający ból pulsował w jej skroniach. Zbudziła się z lekkim syknięciem. Promienie słońca wpadające do jej sypialni uniemożliwiło jej otworzenie oczu. Zacisnęła mocno powieki, a następnie powolnie spróbowała otworzyć oczy. Przetarła dłonią twarz podnosząc się z łóżka. Wyjęła z szafy spodnie i bluzkę. Na ramiona założyła dłuższy sweter. Przekręciła klucz w drzwiach i wyjrzała na mały korytarzyk.
          Z pokoju rodziców dobiegał ją dźwięk telewizora, a w kuchni słyszała krzątanie mamy. Westchnęła ciężko i szybkim krokiem skryła się w łazience.
          Zrzuciła z siebie stary, rozciągnięty sweter i bieliznę. Weszła pod strumienie wody. Parzyła jej skórę, jednocześnie powodując rozluźnienie wszystkich mięśni. Nałożyła na siebie żel i wmasowała go w każdy milimetr swojego ciała. Jego truskawkowa woń dotarła do jej nozdrzy, powodując, iż wszystkie myśli wypadły jej z głowy. W długie, ciemne włosy wmasowała szampon, a następnie spłukała pianę z ciała jak i z włosów.
          Zakręcając kurki, chwyciła ręcznik. Osuszyła nim ciało, a następnie owinęła się go dookoła swojej talii. Stanęła przed lustrem. Niesforne kosmyki jej mokrych włosów opadały na jej twarz. Chwyciła szczoteczkę i pastę do zębów, zaczęła je starannie czyścić.
          Zastanawiało ją, co on robi. Nie miało to żadnych podtekstów, zwyczajnie zastanawiało to ją. Niedługo wyjedzie. Ma swoje życie. Konkursy, skoki, zwycięstwa, medale, to było jego życie. Nie mogła oczekiwać od niego, że zrezygnuje ze swojej pasji, z czegoś, co kocha nad życie, właśnie dla niej. Nawet sama tego nie chciała. Była smutna. Nie wiedziała, kiedy znów się z nim zobaczy, nie wiedziała czy po konkursie wróci od razu do domu czy pojedzie dalej. Nie wiedziała zupełnie nic.
          Wiedziała jednak, że tym razem nie będzie mogła do niego zadzwonić czy chociażby wysłać głupiej wiadomości. Chciała, by koncentrował się na swoich celach. Nie chciała, zawracać mu głowy sobą i swoimi zmartwieniami. Pomyślała, że Lepiej będzie, jeśli przestanie się z nim widywać. Dlaczego? Odpowiedź jest równie prosta. Na wszystkich sprowadza to kłopoty, a w szczególności na jej osobę. Skądś, sama nie wiedziała skąd, w ludziach bierze się wiele zawiści, jadu, złości, nie wiedziała jak to nazwać. W każdym razie każda z tych emocji wyczerpywała ją dosadnie. Nie potrafiła przebrnąć przez ten mur, który ułożyli przed nią rodzice, znajomi ze szkoły. Przez mur, który zafundowało jej życie. Wiedziała, że jeśli da mu spokój, będzie o wiele szczęśliwszy, nie będzie musiał zatracać się w jej smutkach, troskach i problemach. Może znalazłaby wówczas w sobie tyle siły, by zmusić się do normalnego egzystowania ze swoimi rodzicami? Może, gdyby poczuła się samotna, bez niego u boku, byłoby jej łatwiej, choć odrobinę naprawić stosunki między nią, a rodzicami? A przede wszystkim, to on mógłby żyć normalnie. Ciesząc się skokami, triumfami, kobietami u swego boku, a co najważniejsze nie musiałby ingerować w tak popaprane sprawy, jak jej.
          Odłożyła szczoteczkę na miejsce i otarła usta. Włożyła na siebie ubrania. Przetarła mokre włosy ręcznikiem i wyszła z łazienki. Bez jakichkolwiek emocji weszła do kuchni.
          Matka siedziała przy stole. Kroiła warzywa. Słysząc, że córka przekracza próg pomieszczenia, podniosła wzrok, ale nie zaprzestała swojej pracy.
– Cześć kochanie, jak minęła noc? – zapytała jak gdyby nigdy nic.
          Zacisnęła zęby, by nie wypowiedzieć przez nikogo niepożądanych słów. Wyjęła z szafki podłużną szklankę. Ścisnęła ją mocniej, słysząc kolejne słowa matki.
– Rozumiem, że nie najlepiej – udawała zmartwioną.
          Nalała wody do szklanego naczynia, a następnie sięgnęła do koszyczka, który znajdował się na uboczu blatu. Zaczęła szukała środka przeciwbólowego, który powinien tam być. Jednak życie nie składa się z powinności. Nie było, żadnego proszku na ból głowy. Westchnęła przymykając powieki oczu.
– Wczorajsza impreza chyba się udała – usłyszała złośliwość matki.
– Wasza też – odwróciła się gwałtownie.
– O czym ty mówisz?
– Myślisz, że nie widziałam, w jakim stanie był wczoraj ojciec? – wycedziłam. – Nieźle zabalowaliście – uniosła szklankę do ust.
– Nie mierz wszystkich jedną miarą, Livio – chłodny głos rodzicielki wywołał na jej skórze gęsią skórkę.
– Wy przecież robicie to za każdym razem – powiedziała, z hukiem odkładając szklankę na kuchenny blat i wychodząc z pomieszczenia.
          Zamknęła drzwi pokoju i opadła na łóżko. Oddychała głęboko. Usłyszała dźwięk telefonu. Odnalazła go w pościeli. Zerknęła na ekran. Uśmiechał się do niej. Czekał, aż odbierze połączenie. Westchnęła. Jeszcze przed chwilą przecież o nim myślała. Z goryczą w ustach przesunęła długim palcem po ekranie zakańczając połączenie, a następnie wyciszyła telefon.
          Podniosła się z łóżka. Chwyciła torbę i przewiesiła ją przez ramię. Uchyliła okno i wyszła z pomieszczenia. Zatrzymała się przy drzwiach wyjściowych. Włożyła na nogi ciężkie, zimowe buty, a na ramiona zarzuciła równie ciężki płaszcz. Zapięła się pod samą szyję, owinąwszy ją grubym szalem. Bez słowa opuściła mieszkanie.
          Dzień był mroźny. Znacznie mroźniejszy od wczorajszego. Słońce zaszło za chmury i zerwał się wiatr. Pogoda zmieniała się z minuty na minutę. To zabawne, ale jej życie można było porównać do pogody.
          Wolno stawiały kroki. Nie spieszyła się nigdzie. Po co miała wracać do tego znienawidzonego miejsca? Do tych znienawidzonych ludzi, których powinna nazywać rodzicami?
         
Zatrzymała się przed sklepem spożywczym. Spojrzała na jego szyld. Popchnęła ciężkie drzwi i weszła do środka, biorąc do prawej ręki koszyk. Spacerowała po sklepie, choć i tak dobrze wiedziała, co zamierza kupić. Stojąc obok regału z napojami, chwyciła wodę mineralną.
          Szła obserwując kolorowe, pięknie wyeksponowane papierki, w które zawinięte były najróżniejsze pyszności, kiedy poczuła, że wpada na coś twardego. Gdyby osoba, z którą się zderzyła nie chwyciła ją za nadgarstek z pewnością upadłaby na zimną posadzkę.
– Olivio – usłyszała.
          Podniosła wzrok i zauważyła go. Jego tęczówki badały każdy milimetr jej ciała. Tyle, że była jedna, zasadnicza różnica. Nie było w nich już tej iskry, tej radości. Malował się w nich raczej smutek.
– Przepraszam, nie zauważyłam cię – nie skłamała.
– Dzwoniłem do ciebie, ale odrzuciłaś połączenie. Próbowałem znowu, ale nie odbierałaś. Myślałem, że coś ci się stało – powiedział.
          Sama nie wiedziała dlaczego, ale dotknęły ją te słowa. Jej powieki zwężyły się tak mocno, że zamiast pięknych, niebieskich tęczówek można było dostrzec tylko wąskie szparki.
– Tak? I co, chciałeś mnie ratować w sklepie spożywczym? – wydusiła z siebie.
          Popatrzył na nią z niekrytym zaskoczeniem.
– O czym ty mówisz?
– O tym, że gdyby faktycznie coś mi się stało nikt nie zwróciłby na to najmniejszej uwagi. Ani ty ani nikt inny, a w szczególności moi rodzice – wycedziła wściekła.

          Odłożyła zalegającą w koszyku wodę na pierwszy lepszy regał i opuściła go żwawym krokiem. Szybkim ruchem odłożyła czerwony koszyczek i pociągnęła drzwi w swoją stronę. Owiał ją zimny wiatr. Zakręciło jej się w głowie. Potrząsnęła nią, jakby to miało w czymś pomóc.
          Ruszyła przed siebie żwawym krokiem. Obraz zamazywał jej się przez napływające do oczu łzy. Usłyszała swoje imię. Wiedziała, że kroczy za nią, że chce z nią porozmawiać. Przyspieszyła. Sama nie wiedziała kiedy zaczęła biec.
          W pewnym momencie chodnik był oblodzony. Poślizgnęła się i nie potrafiąc utrzymać upadła z impetem na kostkę.
– Livio! – usłyszała nad sobą.
          Upadł na kolana i chwycił nogę, za którą kurczowo się trzymała.
– Nic ci nie jest? – zapytał poważnie.
– Zostaw mnie! – wrzasnęła.
          Łzy zawładnęły nią całkowicie. Szloch wstrząsał jej wątłą sylwetką. Nie potrafiąc patrzeć na niego, spuściła wzrok i zacisnęła mocno powieki.
          Patrzył na nią i nie wiedział, co powinien zrobić. Nachylił się nad nią i mocno przycisnął do swojej piersi. Krzątała się. Wierciła. On jednak nie dawał za wygraną. Chciał, żeby się uspokoiła. Chciał, żeby wiedziała, że jest przy niej. Kiedy przestała stawiać opór, kiedy się uspokoiła, odsunął się od nie i nadal trzymając rękę na jej ramieniu spojrzał jej w oczy.
– W porządku? – zapytał.
– Nie, nic nie jest w porządku! – odburknęła spoglądając w bok.
– Co się stało? Dlaczego tak zareagowałaś?
– Nie powinniśmy się więcej spotykać, Stefanie – wycedziła, zdobywając się na spojrzenie w jego ciemne tęczówki.
– Jak to? – wyglądał, jakby ktoś wymierzył mu siarczysty policzek. – Co się stało? Dlaczego?
– Wszystkim to przeszkadza – jęknęła.
– Ale nie patrzmy na innych. Jesteśmy przyjaciółmi, to jest ważne – mówił z wyraźną paniką w głosie.
– Oni zatruwają mi życie – wyznała.
– Kto? Kto taki?
– Wszyscy.
– Nie patrz na nich. Przecież chcesz się ze mną widywać, prawda? – głęboko patrzył jej w oczy.
          Patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu. Wzięła głęboki oddech i pokręciła przecząco głową. Robiła to bardzo wolno, niepewnie, jakby sama w to nie wierzyła. Przygryzła dolną wargę i spojrzała na swoją obolałą nogę.
– Powinnam już iść – powiedziała w końcu.
– Może zawiozę cię do szpitala? Myślę, że tę kostkę powinien obejrzeć lekarz – powiedział przerzucając wzrok z niej na nogę.
– Nie, dam sobie radę. Dziękuję – powiedziała próbując wstać
         
Skrzywiła się tylko, mocno syknęła i opadła z powrotem na chodnik. Nie lubił patrzeć na jej ból. Na jej cierpienie.
– Myślę, że jednak potrzebujesz pomocy – powiedział, biorąc ją na ręce.
– Co ty wyprawiasz?
– Jeśli nie chcesz pomocy, sam ci jej udzielę – powiedział, kierując się z nią w stronę, gdzie zaparkował swój samochód.
         
Nie uszedł jego uwadze fakt, że dziewczyna jest bardzo lekka. Praktycznie nie czuł jej ciężaru. Zaniepokoiło go to.
– Chyba sobie żartujesz – spytała drżącym głosem.
– Wyglądam, jakbym żartował? – uniósł pytająco brew.

          Skinęła głową i odwróciła wzrok od jego twarzy. Biła się z myślami. Każda myśl zostawiała na niej swój odcisk. Były to grymasy, smutne spojrzenia, czy choćby ciche westchnienia.
          Podeszli do samochodu i otworzył drzwi. Posadził ją na przednim siedzeniu pasażera, zapiął jej pas i okrążył samochód. Usiadł za kierownicą i włożył kluczyk do stacyjki. Zapalił silnik i zapiął swój pas.
– Dokąd mnie zabierasz? Muszę iść – powiedziała krzyżując ręce na piersi.
– Nie marudź
– Mam cię dość – wycedziła przeciągając pas.
– To ciekawe… – mruknął do siebie.
          Rzuciła mu wymowne spojrzenie. Oparła się wygodnie o fotel, a głowę położyła na wezgłowiu. Westchnęła. Wyjrzała przez boczną szybkę i do końca drogi nie odezwała się do niego ani słowem. Nie nalegał. Wiedział, że czasami potrzebuje trochę ciszy, żeby się uspokoić. Znał ją dość dobrze.
          – Po co mnie tu przywiozłeś? – zapytała z oburzeniem, lustrując ogromny budynek przed sobą.
– Ktoś musi ci prześwietlić tę kostkę – powiedział zamykając za sobą drzwi do samochodu.
– Nigdzie nie idę – powiedziała, gdy otworzył drzwi po jej stronie.
– Mylisz się – powiedział odpinając jej pas i znów biorąc ją na ręce.
– Przestań – szepnęła.
          Zignorował jej protesty, zamknął samochód i wszedł do budynku. Było w nim stosunkowo mało osób. Posadził ją na jednym ze szpitalnych krzeseł, przykucnął przed nią i nakazał siedzieć spokojnie.
          Podszedł do miłej kobiety, która siedziała za pulpitem i odbierała, co chwilę dzwoniący telefon. Przedstawił jej zaistniałą sytuację, a ona niezwłocznie poprosiła lekarza. Nie musieli długo czekać. Zjawił się uśmiechnięty, młody mężczyzna. Poprosił, by weszli za nim do gabinetu.
          Rzuciła mu jedno spojrzenie, którym mogłaby zabić ludzi na odległość kilku kilometrów, zawiesiła mu się na szyi i weszła do pomieszczenia.


~***~

          Odwrócony do nich plecami lekarz, przyglądał się zdjęciu rentgenowskiemu. Westchnął i odwrócił się do nich siadając za biurkiem.
– Mam dla pani niezbyt miłą wiadomość – powiedział. – To skręcenie. 
– Cudownie – bąknęła, opadając na oparcie krzesła.
– Ale spokojnie, głowa do góry. Usztywnimy kostkę na tydzień, a później będzie wszystko okej – uśmiechnął się. – Chłopak będzie mógł się wykazać – zaśmiał się lekko. 
– To nie mój chłopak – wycedziła.
– Przepraszam, nie chciałem być wścibski – spoważniał.
         
W samochodzie panowała cisza. Żadne z nich nie zdobyło się na jej przerwanie. Zwykle nie przeszkadzał im brak wypowiedzianych słów. Teraz była to niezręczna cisza.
– Do mnie skręca się tutaj – wskazała skręt, który właśnie minęli.
– Nie jedziemy do ciebie – uniósł lekko kąciki ust.
         
Nie odezwała się, gdy zaparkował przed swoim domem. Wyszedł z samochodu i pomógł jej się podnieść z miejsca. Nie chciał, żeby nadwyrężała nogę, więc zamknąwszy samochód znów wziął ją na ręce.
– Masz dziś dodatkowy trening.
– Nie wiesz o czym mówisz – zaśmiał się.

         
Zmarszczyła brwi. 

– Ty nic nie ważysz – wyjaśnił.
– A to ma być komplement czy obelga?
– Potraktuj to jak chcesz – wcisnął przycisk windy, a uśmieszek nie schodził z jego twarzy.

         Postawił ją na posadzce przed swoim mieszkaniem, by otworzyć drzwi. Zaprosił ją gestem ręki do środka.
– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – przygryzła płatek dolnej wargi.
– Daj spokój. Odwiozę cię wieczorem – powiedział.

          Kolejny raz biła się z myślami. Miała zaprzestać ich spotkaniom. Miała się z nim nie kontaktować, a kiedy kolejny raz się zjawił, znów nie potrafiła mu odmówić. Pokiwała twierdząco głową i wsparta na jego ramieniu przekroczyła próg mieszkania.
________________________
Hej Słoneczka! ☀☀☀
Tą dziesiąteczką witamy wakacje! :D
Jak się czujecie z tą świadomością, że czekają nas dwa miesiące błogiej laby? :D
Jak dla mnie to troszkę smutno, bo właśnie rozstałam się z najlepszą klasą pod słońcem... ale będzie dobrze, prawda? :))

Jak podoba Wam się powyższe coś?
Ja nie potrafię opowiedzieć się dobrze na temat tego czegoś, ale może Wy znajdziecie choć iskierkę pozytywu w tej rzeczywistości. ;)
Macie jakieś prognostyki na kolejny rozdział?
Może jakieś pomysły? ;))

Życzę udanego świętowania końca roku szkolnego! :* 

PS. Pod Waszymi rozdziałami zjawię się niebawem, ponadrabiam wszystko. Obiecuję! W końcu mamy teraz duużo wolnego! :D 
Całuję!
Kolorowa Biel ❤

19 komentarzy:

  1. Ech...
    To tak, ja sobie może nawet pominę sobie wstęp, ponieważ Ty na pewno wiesz, jaki dar posiadasz w swoich rękach. Ten rozdział niczym się nie wybił. Jest dokładnie tak samo doskonały i dopracowany w 100% jak i wszystkie poprzednie!

    Kurcze... Olivka ma ciężko, to faktycznie. Los jej nie oszczędza, wszędzie jedynie pod górkę po stromych i krętych drogach. W domu jej nie oszczędzają (chociaż ja nadal będę trwać przy tezie, iż jej matka chce odzyskać choć cząstkę swojej małej, ukochanej Olivkii, którą utraciła na własną odpowiedzialność. I chwała jej za to. Popieram ją. Może jej dalsze wysiłki sprawią, iż Olivia się przełamie i zaufa? Dobra, wiem. Zdaję sobie sprawę, że to tak łatwo powiedzieć: 'zaufaj', jednakże chociaż starania przełamania samej siebie poskutkowałyby dorodnymi owocami w tej relacji. Olivka nie byłaby sama w domu. Pani Braun również. I znów podtrzymam swoje stwierdzenie, że harmonię niszczy ojciec dziewczyny. Ok, kończę. :D Rozpisałam się znów w dosyć pobocznym temacie). Wracając znowu do rzeczywistości, ba, do dziesiątej rzeczywistości, uważam za głupie myśli Olivki, aby uwolnić się od Stefana. To właśnie on jest dla niej jedynym drogowskazem. On jedyną mapą, która pozwoli jej wyplątać się z pajęczyny jej życia, w którą została bez woli zbyt skomplikowanie zaplątana. Nie podoba mi się również, że naskakuje ona na wszystkich... Nie mówię już o jej matce, ale podobnie ze Stefanem. Ciut irracjonalne zachowanie, lecz należy starać się ją zrozumieć. Jej egzystencja nie jest łatwa. Ba, jest skomplikowana i trudna jak cholera, jednakże jak wcześniej wspomniałam- Stefan może jej pomóc. On jako jedyny. Ona i on mają ogromną moc. Oni wspólnie mogą przezwyciężać wszystkie przeszkody. Razem mają siłę zmiany świata na lepsze. I teraz już rozumiem sam tytuł opowiadania. Tak, ich miłość i uczucie, które zapoczątkowała przyjaźń, jest na tyle potężna, by mogli WSPÓLNIE ODMIENIĆ RZECZYWISTOŚĆ.
    Niechże oni już nie bawią się w przyjaźń. Coś im to nie wychodzi, chyba że ze mnie na tyle dobry obserwator, by wiedzieć wcześniej, co czują niż oni sami. Chociaż... w głębi duszy oni wiedzą. Chyba jedynie boją się do tego przyznać. Obawiają się zapewne reakcji tej drugiej strony. Strach- to on jest głównym winowajcą tego wszystkiego. Wiesz co? Przydałoby się ich tak porządnie upić, żeby w końcu mogli się przed sobą tak naprawdę otworzyć! haha ;D
    Fajnie byłoby, gdyby Stefan tak wziął Olivię ze sobą na konkurs. :) I ona by się odprężyła, odpoczęła, pobyliby razem, a i Stefan miałby okazję przypilnować swoją 'przyjaciółkę'. Taka głodówka nie robi dobrze. Można mieć potem spore nieprzyjemności, zatem chyba ktoś musi się wziąć za Olivkę, jeśli ona sama tego zrobi! ;P
    Podoba mi się też, jak Krafti troszczy się o Olivię. No kochany. ♥ Mogę się założyć, iż mimo że Olivia na zewnątrz wyrażała sprzeciw, to w środku rozpalały ją pozytywne i wręcz rozgrzewające emocje. Ona potrzebuje troski, tak samo jak Stefcio potrzebuje się o kogoś troszczyć. Taka natura człowieka. Kobieta uwielbia być zdobywana, a mężczyzna uwielbia zdobywać. I co? Kolejny dowód, że powinni być razem!

    Oj, rozumiem Cię, moja najdroższa... ;/ Rozstanie w gimnazjum boli. Zwyczajnie odczuwa się pustkę, bo tamte lata minęły, nic nie będzie takie samo, a i może ta świadomość dorastania i bycia o krok od dorosłego życia, przytłacza. Przerabiałam to na własnej skórze. Cóż, faktycznie- 3 lata minęły. Ludzie już nie będą ci sami, nauczyciele też nie, jednakże zostają niezapomniane wspomnienia, które urozmaicają życie. ♥ Teraz wszystko, co najlepsze przed Tobą! ;*

    Udanych wakacji, Kochaniutka! ;*
    Kocham. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ♥
    Kochana, czy podoba mi się "powyższe coś"? Dla mnie, rozdział jego genialny pod każdym względem!
    Biedna Olivia. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak musi być jej ciężko, bo i tak z tego nic by nie wyszło... Dlaczego ci dobrzy zawsze mają w życiu pod górkę, na każdym kroku? Nadal nie rozumiem jej rodziców. Chyba ciągle nie pojęli, a w szczególności jej matka, jaką krzywdę jej wyrządzili i że nic już nie odbuduje ich relacji. Co do Stefana, kochany jest ♥ Troszczy się o Olivię, zależy mu, chociaż ona ostatnio za wszelką cenę stara się od niego odizolować. Moim zdaniem popełnia ogromny błąd. Przecież on chce jej pomóc wyrwać się z tego wszystkiego. On jedyny może jakoś zmienić jej świat na lepsze. Może zabrałby ją chociaż raz ze sobą na wyjazd? Olivia odpoczęłaby od szarej rzeczywistości i nabrała do kilku spraw dystansu... I mam nadzieję, że z tej trudnej przyjaźni jednak zrodzi się coś więcej... ♥
    Dwa miesiące wolności... Jak dla mnie, mogłyby trwać wiecznie :) Oj, kochana, doskonale cię rozumiem. Sama jeszcze niedawno przechodziłam taką rozłąkę z klasą, ale teraz trafiłam w sumie chyba na jeszcze sympatyczniejszą :)
    Udanych wakacji ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecna :)

    Nasza bohaterka nie ma łatwego życia. Zawsze nie dość, że ma pod górkę, to jeszcze ktoś ją musi "kopnąć", np. rodzice czy koledzy z klasy. Heh, tak już niestety jest na tym chorym świecie...

    Stefan to ideał :3 Ktoś wie, gdzie są tacy mężczyźni? :)

    Wydaje mi się, że jedynym wyjściem, aby Olivia mogła odetchnąć od problemów jest wyjazd na zawody. Mam cichą nadzieję, że Stefan pomyśli o tym.

    Heh, nie wszyscy będą mieć 2 miesiące wolności ; __ ; Ale życzę Ci niezapomnianych i udanych, a przede wszystkim gorących, wakacji :*

    Rozdział wspaniały, jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż ja mogę powiedzieć jak rozdział jest idealny?Olivia obiecała sobie,że nie będzie spotykać się ze Stefanem ale tak na prawdę tego nie chce.Pan Kraft wybija jej to z głowy.To niesamowite,że pojawia się w jej życiu zawsze,gdy ona tego potrzebuje.Jest jak jej anioł stróż.Może lepiej żebym jej rodziców już nie komentowała.Główna bohaterka nie ma różowo.Skoro nie chce niepokoić Stefana telefonami niech pojedzie razem z nim.
    Co do wakacji.Niech każdy dzień będzie jak najlepiej przez Ciebie wykorzystany.Czekam na następny.Buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział! <3
    Stefan jest po prostu idealny! Nie ma co się rozwodzić jak bardzo bo chyba bardziej się nie da :) Mieć kogoś takiego przy sobie to marzenie.
    Uwielbiam momenty gdy pomimo protestów dziewczyny i szarpania się chłopak po prostu ją przytula. To takie urocze! <3
    Rozumiem, że Olivia chce, żeby Stefan nie zamartwiał się jej problemami i żył swoim życiem w świecie skoków ale tak to już jest w przyjaźni. Jej problemy są jego problemami i nie ma, że nie :) Olivia powinna popracować nad poczuciem własnej wartości. Powinna oderwać się przynajmniej na jakiś czas od problemów w domu. Tak jak moja poprzedniczka uważam, że byłoby świetnym pomysłem, gdyby Stefan zabrał ją ze sobą na zawody :) Mogłaby odpocząć, poznać nowych ludzi, oderwać się od rzeczywistości.
    Co do dwóch miesięcy laby, to tak się cieszę, że wreszcie nadeszły! :D Wreszcie będę miała czas na wszystko - a przynajmniej mam taką nadzieję ;)
    Nie mogę się doczekać następnego i życzę dużo weny!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Siemankoo :*
    Zapraszałaś więc jestem :*
    Zakochałam się w tej historii *.*
    Także mam prośbę abyś informowała mnie o nowościach na twoim blogu ;)
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny i.... właściwie to nie wiem, co chciałabym napisać...
    Czekam na następny :-)
    Pozdrawiam i przepraszam, że nie natrudziłam się przy tym komentarzu :-(

    OdpowiedzUsuń
  8. :)) Bardzo spodobało mi się na twoim blogu :D Nadrobiłam wszystkie rozdziały ,które dodałaś i są świetne <3 !
    Byłabym wdzięczna za informacje o nowych rozdziałach :))
    difficulmoments.blogspot.com
    Pozdrawiam i weny ! :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,Hej!
    Serdecznie zapraszam na piąteczkę http://love-story-ski-jumping.blogspot.com/2015_06_01_archive.html
    Pozdrawiam serdecznie,buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się! ^^
    Kurczę, moim zdaniem Olivia trochę głupio robi, że cały czas odtrąca matkę. Wydaje mi się, że ona rzeczywiście się zmieniła, tylko pan Braun wciąż jest taki jak kiedyś. Liv chociaż trochę powinna spróbować jakoś naprawić swoje relacje z mamą, a nuż się uda i wszystko będzie dobrze. Dziewczyna powinna spróbować wybaczyć matce dawne błędy (wiem, że łatwo się mówi, a w rzeczywistości tak łatwo nie jest) i sprawić, żeby jakoś się dogadywały. Wiadomo, nic nie jest w stanie cofnąć czasu i sprawić, żeby jej mama była "normalna" całe życie dziewczyny, ale warto walczyć o tą relację. W końcu jak mówią, matka jest tylko jedna...
    A zachowanie Stefana jest w stanie opisać tylko jedno słowo: Awwww. Pomimo protestów Liv on ją przytula, strasznie słodko. Kraft pokazuje też, że zależy mu na Olivii, w końcu gdyby nie, to by ją brzydko mówiąc "olał". A on martwi się, pomaga. Taki przyjaciel to skarb, dlatego gdyby Liv chciała zerwać z nim kontakty, to byłby to największy błąd w jej życiu.
    Również życzę miłych wakacji! <3
    Pozdrawiam i czekam na kolejną rzeczywistość x
    PS Zapraszam do siebie,na The Love I Almost Lost, na epilog #1 x

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde, dziewczyno... Jak ty to robisz, że potrafisz człowiek tak wciągnąć do opowiadania??
    Rozdział jest świetny! Bardzo mi się podoba i nie wiem kiedy dotrwałam do końca.
    Olivia ma ciężko. Cały czas pod górkę, dlatego uważam, że Stefan jest dla niej osobą wskazaną do pomocy. Nie może go odtrącać. Musi zrozumieć, że jest jej przyjacielem, a on jej nie zostawi. Nie może patrzeć na innych, bo to ją zgubi.
    Podobało mi się momenty, jak Stefan troszczył się o nią i dbał, mimo jej protestów i sprzeciwień. Mam nadzieję, że da jej to do zrozumienia, że jej ona ważna dla niego.
    Do zobaczenia i życzę udanych wakacji!♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Ehh... Wybacz mi to opóźnienie,ale mimo końca roku mam urwanie głowy. Mam nadzieję,że wybaczysz mi również fakt,iż ten komentarz długością powalać nie będzie. ;c
    Rozdział czytało się bardzo,bardzo przyjemnie i miło. Inaczej być nie mogło skoro napisała go osoba z takim ogromnym talentem.♥
    Cudownie!
    Dlaczego Olivia nie chce dać szansy swojej matce? Przecież widać jak ona się stara,chce być dla niej miła,no może nie zawsze,ale jednak się stara.
    Stefan taki kochany!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę,oraz udanych wakacji.
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju *.* rozdział jest po prostu doskonały (w sumie jak wszystkie poprzednie) :D zakochałam się w tej historii *.* Olivia w życiu ma bardzo ciężko, ale całe szczęście ze ma chłopaka, który zawsze jej pomoże i stara się być przy niej :) juz nie mogę doczekać się następnego rozdziału! :) pisz i dodawaj go jak najszybciej! :D
    Całuje i pozdrawiam! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co Ty chcesz, bo rozdział jest świetny!
    Nie można nie pochwalić po raz kolejny Stefana, który jest tak bardzo kochany i opiekuńczy, że aż się buzia cieszy.
    Cały czas jestem za tym żeby Olivia się przełamała w stosunku do niego i pewnie kiedyś to nastąpi. Jak nadejdzie czas :)
    Ja również rozstałam się ze wspaniałą klasą :( Piekielnie trudne.
    Ale trzeba iść do przodu :)
    Do następnego!
    Buziaki i udanych wakacji ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż mogę powiedzieć...? Rozdział jest ŚWIETNY :)
    Jak zawsze mnie zaskakujesz... I zawsze pozytywnie :)))
    Stefan jest wspaniały... Taki opiekuńczy... I troskliwy... :) aż pozazdrościć takiego ideału... :)))
    Przepraszam bardzo, że docieram tak późno... :(
    Pozdrawiam :)
    Miłych wakacji :*
    Kinga...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie rozumiem dlaczego Olivia jest taka oschła w stosunku do Stefana. Przecież on jest taki troskliwy, opiekuje się nią, zapewne nieba by jej uchylił, a ona?
    Jak tak może. Rozumiem, że boi się tych jego wyjazdów, ale przecież to tylko w czasie sezonu, poza tym może na niektóre konkursy mogłaby z nim jeździć. Oczywiście najpierw musiałaby dojść do porozumienia z rodzicami.
    Może gdyby przedstawiła Stefana rodzicom to oni jakoś inaczej by na niego patrzyli i w sumie na własną córkę też.
    No nic czekam na następny. Może im się w końcu jakoś ułoży w pewnym stopniu.
    Pozdrawiam i buziole ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem!

    Jeżeli to jest "coś" to... ja kasuje moje blogi i uciekam na Wyspy Kanaryjskie, żeby uciec prze moimi "cosiami' xD.
    Olivia ma cholernie, cholernie ciężko. Życie jej nie oszczędza. Dobrze, że ma kogoś takiego jak Stefan tylko szkoda, że go tak odtrąca. OK. Ja ją rozumiem. To jest nie dla jej dobra tylko dla jego. Jednak widać, że Kraft nie planuję zostawić swojej przyjaciółki i chwała mu za to. Jest opiekuńczy i troskliwy. Idealny po prostu. Idę mu budować pomnik ^^.
    A tak całkowicie poważnie rozdział świetny tak samo jak wszystkie poprzednie. Masz talent, którego cholernie ci zazdroszczę. Dbaj o niego i zasypia nas takimi cudeńkami ;*

    Co do gimnazjum... Rozumiem, że tak zmiana jest ogromna (przeżywałam ją w tym roku szkolnym), ale wierzę, że dasz sobie radę i poznasz ciekawych ludzi! ♡

    Buziaki ;**
    British Lady

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej Kochana! ;*
    W końcu udało mi się nadrobić wszytko u Ciebie :)
    I powiem Ci, że strasznie jest mi żal Olivii. Bo w pewnym momencie jej rodzice się zmieniają, zachowują się jakby naprawdę im na niej zależało. A chwilę później znowu piją i są tacy jak całe życie,.. Jeszcze te oskarżenia w kierunku ich własnej córki :/ To jest dopiero chore.
    Nie rozumiem tylko dlaczego Lvia jest taka w stosunku do Stefana? Przecież jest dla niej kimś najważniejszym w życiu. I moim zdaniem nie powinna się przejmować opiniami jakiś tam ludzi. Jeśli dobrze czuje się w jego towarzystwie to powinna nadal się z nim spotkać :) Mam nadzieję, że wyjazdy Stefana na konkursy nic między nimi nie zmienią :D A może by tak Olivia mogła jeździć z nim? :P Zastanów się na tą propozycją :3

    A jeśli chodzi o szkołę to się nie przejmuj :) Jak ja wychodziłam z gimnazjum to byłam przekonana, że nie znajdę nigdzie lepszej klasy. Jak bardzo się myliłam! Klasy w liceum są zdecydowanie lepsze, i najczęściej bardziej ze sobą zżyte :) Bardzo często przyjaźnie licealne są już na całe życie :3
    Czekam na kolejne ;*
    PS. Dzisiaj wracam z Emmą i Michim :3
    Buziaki Ala <3

    OdpowiedzUsuń
  19. To chyba przeznaczenie xD Olivia znów sama siebie okłamuje, ale rozumiem ją. Nie chce wciągać Stefana w swoje problemy, chociaż właściwie już to zrobiła... Myślę, że ucieczka nie jest wyjściem i że prędzej czy później i tak by na siebie wpadli. Muszą spokojnie porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
    Boję się o zdrowie Olivii. Oby z tego jej nicniejedzenia nie wynikła powazniejsza choroba.
    Stefan to przyjaciel idealny, ale czy tylko przyjaciel?
    Rozdział cud, miód i orzeszki ^^

    Weny :* ♥

    OdpowiedzUsuń