Pakowała ubrania, do dużej walizki. Nie wiedziała, co będzie jej potrzebne, więc wolała zapakować nieco więcej ubrań. Krzątała się po pokoju w poszukiwaniu kolejnych przedmiotów, gdy usłyszała ciche, charakterystyczne dla jej mamy pukanie. Poprosiła, by weszła, ale nadal nie zaprzestawała wypełniania walizki.
– Czyli jednak wyjeżdżasz? – zapytała, opierając się o futrynę drzwi.
– Tak, mówiłam ci przecież – rzuciła.
– Wiem, wiem. Myślałam, że… może jednak zostaniesz – wyszeptała.
– Nie, mamo. Nie na te święta. Proszę… – spojrzała na matkę.
– Dobrze, nie zmuszam cię do niczego – powiedziała, unosząc lekko kąciki ust.
Uśmiechnęła się do rodzicielki i powróciła do wkładania przedmiotów do granatowej torby. Za kilka godzin miała pociąg. Nie lubiła pakowania na ostatnią chwilę, jednakże bardzo często jej się to zdarzało.
Nie zwracała uwagi na matkę stojącą w progu pokoju. Wiedziała, że ją obserwuje, ale nie chciała zaczynać kolejnej rozmowy.
– Kochanie – usłyszałam.
– Mhm? – oparła nie podnosząc wzroku.
– Możesz tutaj na chwilkę podejść? – zapytała pani Braun.
Odwróciła się i spojrzała na nią niepewnie. Zmarszczyła brwi. Zastanawiało ją, czego może się spodziewać. Kobieta, stała i czekała na jej reakcję, więc w końcu ruszyła w jej kierunku.
– Wiem, że to nie jest jakaś tam podróż, więc – zanurzyła rękę w fartuszku, którego niemal nigdy nie zdejmowała i wyjęła ją z powrotem zaciśniętą w pięść, chwyciła jej dłoń i włożyła to, co trzymała w swojej – weź to, proszę.
Spojrzała na swoją chudą, kościstą dłoń. Znajdowały się w niej 200 euro. Rozchyliła usta ze zdumienia. Przez chwilę wpatrywała się w banknoty, po czym uniosła wzrok na matkę. Zamrugała i znów przeniosła wzrok na pieniądze, które trzymała.
Odchrząknęła i przestąpiła z nogi na nogę. Zacisnęła rękę w pięść, wystawiła ku matce i spojrzała się na nią.
– Nie mogę tego przyjąć – wycedziła.
– Proszę…
– Przecież to niesamowicie obciąży nasz budżet. Z czego będziemy żyć? – oburzyła się.
– Zaufaj mi – powiedziała spokojnie. – Wiem, co robię. Zatrzymaj te pieniądze.
Zamurowało ją. Stała jak wryta i patrzyła na opanowaną matkę. Ta jedynie uśmiechnęła się i wyszła z jej sypialni, kierując swe kroki do małej kuchenki.
Westchnęła, zacisnęła mocno powieki i zamknęła drzwi. Oparła się o nie. Nie wiedziała, czy powinna być zła czy szczęśliwa. Te dwa uczucia mieszały jej się w głowie. Wydobyła z siebie zirytowany dźwięk i opadła na ziemię. Starała się opanować przyspieszony oddech. Pierś niemiarowo jej falowała, a ból zaczął przeszywać jej skronie. Syknęła cicho i podniosła się z podłogi. Zerknęła na zegarek. Pozostały jej trzy godziny do wyjazdu. Zasunęła zamek w walizce, postawiła ją obok łóżka i opadła na nie zmęczona. Otuliła się kołdrą i przymknęła oczy.
Było ciemno. Szła tunelem.
W oddali było widać białą poświatę. Szla ku niej. Jej kroki były pewne,
zdecydowane i pełne determinacji. Wydawało jej się, że wie kogo tam zobaczy.
Spodziewała się bruneta o ciemnych oczach i szerokim uśmiechu. Nie pomyliła
się. Był tam. Mimo to zdziwiła się na jego widok. Wzdrygnęła się, gdy doszła
wystarczająco blisko, by ujrzeć jego bladą twarz. Patrzył na nią z
zaciekawieniem, jakby chciał odkryć każdą z jej tajemnic, jakby chciał rozgryźć
jej strukturę.
– Stefanie? – zapytała niepewnie, a jej głos rozbrzmiał echem.
– Olivio…
– Co ty tutaj robisz?
– Chcę, żebyś wiedziała, że mimo wszystko, zawsze i nieodwołalnie będę przy tobie. Nieważne jakie głupstwo popełnił. Nieważne czego nie zrobisz. Zawsze będę przy tobie – jego głos odbijał się jak echo.
– Mówiłeś już to, Stefanie – zauważyła.
– Tak – podszedł bliżej. – Ale nie mówiłem tego: – chwycił jej lodowatą dłoń i przyłożył do serca, od którego bił nieziemski żar – kocham cię, Olivio.
Postać skoczka rozmyła się w mroku, a ona została sama. Zaczęła go wołać, jednakże odpowiedziało jej tylko własne echo.
– Stefanie? – zapytała niepewnie, a jej głos rozbrzmiał echem.
– Olivio…
– Co ty tutaj robisz?
– Chcę, żebyś wiedziała, że mimo wszystko, zawsze i nieodwołalnie będę przy tobie. Nieważne jakie głupstwo popełnił. Nieważne czego nie zrobisz. Zawsze będę przy tobie – jego głos odbijał się jak echo.
– Mówiłeś już to, Stefanie – zauważyła.
– Tak – podszedł bliżej. – Ale nie mówiłem tego: – chwycił jej lodowatą dłoń i przyłożył do serca, od którego bił nieziemski żar – kocham cię, Olivio.
Postać skoczka rozmyła się w mroku, a ona została sama. Zaczęła go wołać, jednakże odpowiedziało jej tylko własne echo.
Zerwała
się z łóżka. Rozejrzała po pokoju. Było normalnie. To był tylko sen. Usiadła na
skraju i wsparła ręce na kolanach, a twarz ukryła w dłoniach. Westchnęła,
niepewnie przecierając oczy. Spojrzała na zegarek. Za nieco ponad dwie godziny
miała pociąg. Pospiesznie weszła do łazienki i zaczęła przygotowywać się do
podróży.
Cicho otwierając drzwi łazienki, usłyszała szloch. Dobrze wiedziała, do kogo należał. Matka. Jej matka płakała. Przygryzła dolną wargę i przymknęła powieki. Nie chciała zostawać. Nie chciała, by kolejne święta spędziła w nieszczęściu. Trzasnęła mocno drzwiami łazienki, by dać matce do zrozumienia, że już jest wyszykowana i lada chwila może zjawić się w kuchni.
Weszła do pokoju. Wzięła swój podręczny bagaż i walizkę. Stanęła w ciasnym korytarzyku. Mozolnie zaczęła wkładać obuwie na swoje chude nogi. Przysiadła na małej szafce wiążąc sznurowadła. Czuła na sobie spojrzenie matki. Chciała jednak opóźnić moment konfrontacji najbardziej jak było to możliwe. Kiedy buty były już zasznurowane, podniosła się i chwyciła ciężką kurtkę, którą wolno zaczęła zapinać. Wpatrywała się w wieszak. Bała się, że kiedy spojrzy na rodzicielkę jej sumienie nie pozwoli jej opuścić mieszkania. Wzięła do ręki gruby szal i owinęła go dookoła szyi. W końcu niepewnie spojrzała na matkę.
Stała w progu kuchni. Patrzyła na nią z lekko przechyloną w prawo głową. Na ustach miała uśmiech. Subtelny i kobiecy. Wydawała się być szczęśliwa.
– Cieszę się, że spędzisz te święta tak, jak chcesz. W końcu będziesz szczęśliwa, bo przecież Boże Narodzenie to nie byle jakie święto – powiedziała spokojnie.
– Tak – szepnęła.
Matka poszerzyła uśmiech wychodząc córce naprzeciw.
– To ja… już pójdę. Za niecałą godzinę mam pociąg. Nie chcę się spóźnić – wyjaśniła narzucając na ramię duża torbę.
Rodzicielka zbliżyła się znacznie i niepewnie przygarnęła ją do piersi. Wtedy poczuła to samo ciepło, które czuła jako mała dziewczynka. Przymknęła delikatnie powieki i poczuła jej zapach. Nie ten przepełniony tytoniowym dymem, czy smrodem alkoholu, ale zapach matki. Tej ciepłej, kochającej, która zrobi wszystko, by jej dziecko było szczęśliwe.
– Uważaj na siebie – wyszeptała kobieta wprost do jej ucha, powodując tym samym ciarki na jej plecach.
Cicho otwierając drzwi łazienki, usłyszała szloch. Dobrze wiedziała, do kogo należał. Matka. Jej matka płakała. Przygryzła dolną wargę i przymknęła powieki. Nie chciała zostawać. Nie chciała, by kolejne święta spędziła w nieszczęściu. Trzasnęła mocno drzwiami łazienki, by dać matce do zrozumienia, że już jest wyszykowana i lada chwila może zjawić się w kuchni.
Weszła do pokoju. Wzięła swój podręczny bagaż i walizkę. Stanęła w ciasnym korytarzyku. Mozolnie zaczęła wkładać obuwie na swoje chude nogi. Przysiadła na małej szafce wiążąc sznurowadła. Czuła na sobie spojrzenie matki. Chciała jednak opóźnić moment konfrontacji najbardziej jak było to możliwe. Kiedy buty były już zasznurowane, podniosła się i chwyciła ciężką kurtkę, którą wolno zaczęła zapinać. Wpatrywała się w wieszak. Bała się, że kiedy spojrzy na rodzicielkę jej sumienie nie pozwoli jej opuścić mieszkania. Wzięła do ręki gruby szal i owinęła go dookoła szyi. W końcu niepewnie spojrzała na matkę.
Stała w progu kuchni. Patrzyła na nią z lekko przechyloną w prawo głową. Na ustach miała uśmiech. Subtelny i kobiecy. Wydawała się być szczęśliwa.
– Cieszę się, że spędzisz te święta tak, jak chcesz. W końcu będziesz szczęśliwa, bo przecież Boże Narodzenie to nie byle jakie święto – powiedziała spokojnie.
– Tak – szepnęła.
Matka poszerzyła uśmiech wychodząc córce naprzeciw.
– To ja… już pójdę. Za niecałą godzinę mam pociąg. Nie chcę się spóźnić – wyjaśniła narzucając na ramię duża torbę.
Rodzicielka zbliżyła się znacznie i niepewnie przygarnęła ją do piersi. Wtedy poczuła to samo ciepło, które czuła jako mała dziewczynka. Przymknęła delikatnie powieki i poczuła jej zapach. Nie ten przepełniony tytoniowym dymem, czy smrodem alkoholu, ale zapach matki. Tej ciepłej, kochającej, która zrobi wszystko, by jej dziecko było szczęśliwe.
– Uważaj na siebie – wyszeptała kobieta wprost do jej ucha, powodując tym samym ciarki na jej plecach.
~***~
Wpatrywała
się w szybę. Obraz ośnieżonych pól i łąk rozmywał się pod tempem, z jakim
pociąg pokonywał kolejne kilometry. Siedziała sama. Zastanawiała się, co robi
teraz jej matka. Czy ojciec już wrócił. Czy znów jest pod wpływem alkoholu.
Patrząc na swoje życie z perspektywy kilku tygodni zrozumiała, że bardzo się zmieniła. Nie zapomniała. Nie mogła. Na jej nadgarstku cały czas spoczywała bransoletka, którą podarował jej podczas ostatniego spotkania. Małe literki oznaczające inicjały ich imion tańczyły wesoło za każdym ruchem jej ręki. Wiedziała, że gdy tylko do niego zadzwoni, on bez wahania odbierze telefon i wysłucha jej monologu. Jednakże nie potrafiła się przemóc. Czuła potrzebę rozmowy i bliskości. A to wszystko zapewnić mógł jej tylko i wyłącznie on. Mimo to, obiecała sobie coś. Nie będzie wplatała go w swoje trudne, skomplikowane, bardzo pogmatwane życie.
Pociąg się zatrzymał. Zerknęła przez szybę na peron. Nie widziała żadnej znajomej twarzy. Chwyciła ciężką walizkę i skierowała się do wyjścia. Stanęła na betonowym podłożu i rozglądała się dookoła.
– Olivia?! Olivia! – usłyszała dobrze jej znany głos.
Odwróciła się w lewą stronę i zauważyła długowłosą blondynkę z niebieskimi tęczówkami i pociągłą szczupłą twarzą, która rozszerzyła się w pełnym energii i radości uśmiechu. Zaczęły biec w sowim kierunku, by po chwili wpaść w swój szczelny uścisk. Po raz pierwszy od dawna poczuła się szczęśliwa. Przymknęła powieki i wtuliła się jeszcze bardziej w szczupłą sylwetkę przyjaciółki.
– Tak się cieszę – usłyszała jej głos.
Wyswobodziła się z jej uścisku i spojrzała na jej promienną twarz.
– Strasznie za tobą tęskniłam, Irmino – wycedziła przez łzy, które mimowolnie napłynęły do jej oczu.
– Nie płacz – z uśmiechem otarła jej łzy. – Bierz walizkę. Tata czeka na nas w samochodzie.
Posłusznie wykonała polecenie i prowadzona w stronę parkingu odpowiadała na jej pytania. Stanęły przed czarnym rodzinnym samochodem, obok którego stał wysoki mężczyzna koło czterdziestki. W odróżnieniu od córki miał ciemne włosy, ale oczy i rysy twarzy Irmina i jej ojciec mieli niemal identyczne.
– Tato, to jest Olivia – powiedziała.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się skrępowana.
– Witaj – uścisnął jej dłoń. – Dużo o tobie słyszałem. Cieszę się, że przyjęłaś nasze zaproszenie. Razem z żoną bardzo chcieliśmy cię poznać.
Siedząc w samochodzie słyszała energiczny głos pasażerki obok. Widać było, że jest podekscytowana tą wizytą. Cieszyła się, że na tym świecie istnieją osoby, które choć trochę cieszą się na jej widok.
Była onieśmielona. Nie krępowała jej obecność przyjaciółki. Krępowała ją obecność czterdziestolatka. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. Była z zupełnie innych sfer niż rodzina Fischerów. Widziała, że żadne z nich nie przybiera większej wagi do pochodzenia, ale mimo to nie potrafiła czuć się swobodnie.
Wychodząc z samochodu ujrzała duży dom z obszernym ogrodem. Przez duże, drewniane okna do wnętrza domu wpadały strumienie światła. Duże, ciężkie dębowe drzwi zwracały uwagę każdego przechodnia. Dom był piękny. Trudno było jej odwrócić od niego wzrok. Ojciec dziewczyny zaprosił je do środka, a on zajął się bagażem.
Przekroczyły próg domu i usłyszała wesoły głos kobiety. Wyłoniła się z salonu.
Patrząc na swoje życie z perspektywy kilku tygodni zrozumiała, że bardzo się zmieniła. Nie zapomniała. Nie mogła. Na jej nadgarstku cały czas spoczywała bransoletka, którą podarował jej podczas ostatniego spotkania. Małe literki oznaczające inicjały ich imion tańczyły wesoło za każdym ruchem jej ręki. Wiedziała, że gdy tylko do niego zadzwoni, on bez wahania odbierze telefon i wysłucha jej monologu. Jednakże nie potrafiła się przemóc. Czuła potrzebę rozmowy i bliskości. A to wszystko zapewnić mógł jej tylko i wyłącznie on. Mimo to, obiecała sobie coś. Nie będzie wplatała go w swoje trudne, skomplikowane, bardzo pogmatwane życie.
Pociąg się zatrzymał. Zerknęła przez szybę na peron. Nie widziała żadnej znajomej twarzy. Chwyciła ciężką walizkę i skierowała się do wyjścia. Stanęła na betonowym podłożu i rozglądała się dookoła.
– Olivia?! Olivia! – usłyszała dobrze jej znany głos.
Odwróciła się w lewą stronę i zauważyła długowłosą blondynkę z niebieskimi tęczówkami i pociągłą szczupłą twarzą, która rozszerzyła się w pełnym energii i radości uśmiechu. Zaczęły biec w sowim kierunku, by po chwili wpaść w swój szczelny uścisk. Po raz pierwszy od dawna poczuła się szczęśliwa. Przymknęła powieki i wtuliła się jeszcze bardziej w szczupłą sylwetkę przyjaciółki.
– Tak się cieszę – usłyszała jej głos.
Wyswobodziła się z jej uścisku i spojrzała na jej promienną twarz.
– Strasznie za tobą tęskniłam, Irmino – wycedziła przez łzy, które mimowolnie napłynęły do jej oczu.
– Nie płacz – z uśmiechem otarła jej łzy. – Bierz walizkę. Tata czeka na nas w samochodzie.
Posłusznie wykonała polecenie i prowadzona w stronę parkingu odpowiadała na jej pytania. Stanęły przed czarnym rodzinnym samochodem, obok którego stał wysoki mężczyzna koło czterdziestki. W odróżnieniu od córki miał ciemne włosy, ale oczy i rysy twarzy Irmina i jej ojciec mieli niemal identyczne.
– Tato, to jest Olivia – powiedziała.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się skrępowana.
– Witaj – uścisnął jej dłoń. – Dużo o tobie słyszałem. Cieszę się, że przyjęłaś nasze zaproszenie. Razem z żoną bardzo chcieliśmy cię poznać.
Siedząc w samochodzie słyszała energiczny głos pasażerki obok. Widać było, że jest podekscytowana tą wizytą. Cieszyła się, że na tym świecie istnieją osoby, które choć trochę cieszą się na jej widok.
Była onieśmielona. Nie krępowała jej obecność przyjaciółki. Krępowała ją obecność czterdziestolatka. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. Była z zupełnie innych sfer niż rodzina Fischerów. Widziała, że żadne z nich nie przybiera większej wagi do pochodzenia, ale mimo to nie potrafiła czuć się swobodnie.
Wychodząc z samochodu ujrzała duży dom z obszernym ogrodem. Przez duże, drewniane okna do wnętrza domu wpadały strumienie światła. Duże, ciężkie dębowe drzwi zwracały uwagę każdego przechodnia. Dom był piękny. Trudno było jej odwrócić od niego wzrok. Ojciec dziewczyny zaprosił je do środka, a on zajął się bagażem.
Przekroczyły próg domu i usłyszała wesoły głos kobiety. Wyłoniła się z salonu.
Włosy pani
Fischer były tego samego odcienia, co jej córki. Była szczupłą, drobną,
niewysokiego wzrostu kobietą. Ubrana
była w ciepły kaszmirowy sweterek w odcieniu granatu, ciemne spodnie, idealnie
wprasowanie i dopasowane do jej smukłych nóg oraz ciepłe, domowe kapcie na stopach.
– Już jesteście? – mówiła podekscytowana. – Tak bardzo się cieszę, że w końcu mogę cię poznać, Olivko. Irmina tak wiele mi o tobie opowiadała. I mówiła w samych superlatywach – powiedziała, przygarniając ją do piersi. – Czuj się tutaj, jak u siebie w domu.
– Dziękuję – uśmiechnęła się niepewnie.
– Och tak – klapnęła się w czoło. – Irmi, kochanie, pokaż koleżance, gdzie znajduje się jej pokój, a potem szybko schodźcie, bo obiad już jest gotowy – rozporządziła.
– Jasne mamo. Chodź na górę – przywołała ją gestem ręki i zaczęła wdrapywać się po schodach na piętro.
Była zdezorientowana. W niecałe pół godziny spotkała się z takim ciepłem i życzliwością, z jakim nie spotkała się przez ostatnie kilka lat. Nie potrafiła odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Nie wiedziała, jak postępować. Bała się, że palnie jaką gafę.
Weszły do dużego pokoju w kolorach fioletu. Okno z pięknymi zasłonami wychodziło na część ogrodu, która znajduje się za domem. Łóżko znajdujące się w centrum pokoju było duże i wyglądało na znacznie wygodniejsze, niż te, do na którym przywykła sypiać. Nie potrafiła powstrzymać westchnienia zachwytu. W przeciwnym rogu pokoju znajdowało się biurko, a zaraz obok niego szafa. Duży, puszysty dywan leżał na środku pokoju, przykrywając część jasnej podłogi. Meble były w odcieniach bieli.
– Tata, zaraz przyniesie tutaj twoje rzeczy, wtedy będziesz mogła się rozpakować. Ja mam pokój zaraz obok – uśmiechnęła się wskazując na ścianę. – Teraz chodźmy na obiad – pociągnęła ją za rękę wychodząc z pomieszczenia.
Zeszły na dół do niewielkiego pomieszczenia zwanego jadalnią. Odsunęła krzesło obok przyjaciółki i usiadła. Pani Fischer podała obiad i zawołała męża z ogrodu.
Spożywała posiłek w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Nie pamiętała czy kiedykolwiek miała okazję uczestniczyć w takim obiedzie. Wszyscy rozmaili, była to kulturalna rozmowa, w której żadne nie wchodziło w słowo drugiemu. Ponownie poczuła, że nieco odstaje od tej rzeczywistości. Nie pasowała do niej. Jednakże cierpliwie odpowiadała na każde z zadanych jej pytań.
Pomogła posprzątać po obiedzie i wraz z przyjaciółką wyszły na spacer po okolicy.
– I jak ci się podoba? Nie odzywasz się za wiele – zauważyła Irmina.
Westchnęła, przymknęła powieki i wcisnęła mocniej dłonie w kieszenie kurtki.
– Wydaje mi się, że nie do końca pasuję do tego otoczenia – powiedziała cicho.
– Och, co ty mówisz. Jesteś tutaj mile widziana. Nawet nie wiesz jak długo wyczekiwali cię moi rodzice.
– Tak, wiem. Widzę, że jestem wyczekiwanym gościem. Po prostu… nie miałam nigdy możliwości spędzania czasu z rodzicami w ten sposób – wycedziła ochryple.
– Usiądziemy? – wskazała na ławeczkę przed bramą prowadząca do parku.
Skinęła głową.
– A jak sytuacja z rodzicami? – zapytała.
– Mama cały czas usiłuje coś zmienić. Chce udowodnić, że nie jest tą samą osobą, co kiedyś. Nawet jej się to udaje, ale… z ojcem jest nie do wytrzymania – opowiadała po kolei.
Spędziły czas na ławeczce. Każda opowiadała o swoich przeżyciach od zakończenia wakacji i o sowich problemach. Okazało się, że pannie Fischer nie było jej wcale wesoło.
– Mój chłopak… znaczy, mój były chłopak, znalazł sobie inną panienkę. Kiedy wróciłam z wakacji nic mi o tym nie powiedział. Miał dla mnie po prostu mniej czasu, nie dzwonił tyle, co przed wyjazdem, nie spotykaliśmy się… aż pewnego dnia zauważyłam ich w centrum handlowym. Wiesz… – oczy zaszkliły jej się od łez – poczułam, jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce.
Przytuliła ją najmocniej jak potrafiła. Nigdy nie była dobra w pocieszaniu przyjaciół. Być może wynikało to z tego, że nie miała ich zbyt wielu.
Blondynka pociągnęła nosem, otarła oczy i schowała kosmyki włosów, które opadały jej na twarz za uszy.
– A jak z Tobą i Stefanem? – zapytała, zmieniając temat.
– To skomplikowane – przyznała.
– Przyjaźnicie się jeszcze, prawda? Przecież w wakacje tak wiele mi o nim opowiadałaś.
– Wiesz, od wakacji wiele się zmieniło. Sama dobrze wiesz po sobie.
– A ty wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? Jesteś moją jedyną przyjaciółką, odkąd Max zdradził mnie z moją długoletnią znajomą. Zawsze cię wysłucham – powiedziała, widząc wzbierające się w jej oczach łzy.
– Dziękuję – powiedziała i zaczęła opowiadać o wszystkim, co spotkało ją i Stefana.
– I co? To nic dla ciebie nie znaczy? – zapytała blondynka.
– Hm… Chciałabym, żeby nie znaczyło – szepnęła niepewnie.
– W takim razie na co czekasz? – zapytała, zwracając się ku niej.
U niosła niepewnie brew. Nie do końca wiedziała, co przyjaciółka ma na myśli.
– Chcesz, żeby poszedł do innej? – wyjaśniła.
– Tak. Tak, tego właśnie chcę. Jesteśmy przyjaciółmi i dobrze jest tak, jak jest. Nie potrzebuję go ani on nie potrzebuje mnie. Powinien znaleźć sobie kogoś, na kim naprawdę będzie mu zależało.
– Nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że wy już bardzo dawno temu zboczyliście z drogi „przyjaciel” – powiedziała niepewnie. – Jeżeli mówi, ze mu na tobie zależy, to tak jest. Dlaczego nie chcesz w to uwierzyć, czego się boisz? – chwyciła ją za rękę, by dodać jej otuchy.
No właśnie. Czego się bała? Odwróciła wzrok i wbiła spojrzenie w chodnik. Musiała przetrawić wszystkie słowa, które padły z ust Irminy. Czego się bała?
Westchnęła i ponownie spojrzała przyjaciółce w oczy.
– Boję się tego uczucia.
– Już jesteście? – mówiła podekscytowana. – Tak bardzo się cieszę, że w końcu mogę cię poznać, Olivko. Irmina tak wiele mi o tobie opowiadała. I mówiła w samych superlatywach – powiedziała, przygarniając ją do piersi. – Czuj się tutaj, jak u siebie w domu.
– Dziękuję – uśmiechnęła się niepewnie.
– Och tak – klapnęła się w czoło. – Irmi, kochanie, pokaż koleżance, gdzie znajduje się jej pokój, a potem szybko schodźcie, bo obiad już jest gotowy – rozporządziła.
– Jasne mamo. Chodź na górę – przywołała ją gestem ręki i zaczęła wdrapywać się po schodach na piętro.
Była zdezorientowana. W niecałe pół godziny spotkała się z takim ciepłem i życzliwością, z jakim nie spotkała się przez ostatnie kilka lat. Nie potrafiła odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Nie wiedziała, jak postępować. Bała się, że palnie jaką gafę.
Weszły do dużego pokoju w kolorach fioletu. Okno z pięknymi zasłonami wychodziło na część ogrodu, która znajduje się za domem. Łóżko znajdujące się w centrum pokoju było duże i wyglądało na znacznie wygodniejsze, niż te, do na którym przywykła sypiać. Nie potrafiła powstrzymać westchnienia zachwytu. W przeciwnym rogu pokoju znajdowało się biurko, a zaraz obok niego szafa. Duży, puszysty dywan leżał na środku pokoju, przykrywając część jasnej podłogi. Meble były w odcieniach bieli.
– Tata, zaraz przyniesie tutaj twoje rzeczy, wtedy będziesz mogła się rozpakować. Ja mam pokój zaraz obok – uśmiechnęła się wskazując na ścianę. – Teraz chodźmy na obiad – pociągnęła ją za rękę wychodząc z pomieszczenia.
Zeszły na dół do niewielkiego pomieszczenia zwanego jadalnią. Odsunęła krzesło obok przyjaciółki i usiadła. Pani Fischer podała obiad i zawołała męża z ogrodu.
Spożywała posiłek w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Nie pamiętała czy kiedykolwiek miała okazję uczestniczyć w takim obiedzie. Wszyscy rozmaili, była to kulturalna rozmowa, w której żadne nie wchodziło w słowo drugiemu. Ponownie poczuła, że nieco odstaje od tej rzeczywistości. Nie pasowała do niej. Jednakże cierpliwie odpowiadała na każde z zadanych jej pytań.
Pomogła posprzątać po obiedzie i wraz z przyjaciółką wyszły na spacer po okolicy.
– I jak ci się podoba? Nie odzywasz się za wiele – zauważyła Irmina.
Westchnęła, przymknęła powieki i wcisnęła mocniej dłonie w kieszenie kurtki.
– Wydaje mi się, że nie do końca pasuję do tego otoczenia – powiedziała cicho.
– Och, co ty mówisz. Jesteś tutaj mile widziana. Nawet nie wiesz jak długo wyczekiwali cię moi rodzice.
– Tak, wiem. Widzę, że jestem wyczekiwanym gościem. Po prostu… nie miałam nigdy możliwości spędzania czasu z rodzicami w ten sposób – wycedziła ochryple.
– Usiądziemy? – wskazała na ławeczkę przed bramą prowadząca do parku.
Skinęła głową.
– A jak sytuacja z rodzicami? – zapytała.
– Mama cały czas usiłuje coś zmienić. Chce udowodnić, że nie jest tą samą osobą, co kiedyś. Nawet jej się to udaje, ale… z ojcem jest nie do wytrzymania – opowiadała po kolei.
Spędziły czas na ławeczce. Każda opowiadała o swoich przeżyciach od zakończenia wakacji i o sowich problemach. Okazało się, że pannie Fischer nie było jej wcale wesoło.
– Mój chłopak… znaczy, mój były chłopak, znalazł sobie inną panienkę. Kiedy wróciłam z wakacji nic mi o tym nie powiedział. Miał dla mnie po prostu mniej czasu, nie dzwonił tyle, co przed wyjazdem, nie spotykaliśmy się… aż pewnego dnia zauważyłam ich w centrum handlowym. Wiesz… – oczy zaszkliły jej się od łez – poczułam, jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce.
Przytuliła ją najmocniej jak potrafiła. Nigdy nie była dobra w pocieszaniu przyjaciół. Być może wynikało to z tego, że nie miała ich zbyt wielu.
Blondynka pociągnęła nosem, otarła oczy i schowała kosmyki włosów, które opadały jej na twarz za uszy.
– A jak z Tobą i Stefanem? – zapytała, zmieniając temat.
– To skomplikowane – przyznała.
– Przyjaźnicie się jeszcze, prawda? Przecież w wakacje tak wiele mi o nim opowiadałaś.
– Wiesz, od wakacji wiele się zmieniło. Sama dobrze wiesz po sobie.
– A ty wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? Jesteś moją jedyną przyjaciółką, odkąd Max zdradził mnie z moją długoletnią znajomą. Zawsze cię wysłucham – powiedziała, widząc wzbierające się w jej oczach łzy.
– Dziękuję – powiedziała i zaczęła opowiadać o wszystkim, co spotkało ją i Stefana.
– I co? To nic dla ciebie nie znaczy? – zapytała blondynka.
– Hm… Chciałabym, żeby nie znaczyło – szepnęła niepewnie.
– W takim razie na co czekasz? – zapytała, zwracając się ku niej.
U niosła niepewnie brew. Nie do końca wiedziała, co przyjaciółka ma na myśli.
– Chcesz, żeby poszedł do innej? – wyjaśniła.
– Tak. Tak, tego właśnie chcę. Jesteśmy przyjaciółmi i dobrze jest tak, jak jest. Nie potrzebuję go ani on nie potrzebuje mnie. Powinien znaleźć sobie kogoś, na kim naprawdę będzie mu zależało.
– Nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że wy już bardzo dawno temu zboczyliście z drogi „przyjaciel” – powiedziała niepewnie. – Jeżeli mówi, ze mu na tobie zależy, to tak jest. Dlaczego nie chcesz w to uwierzyć, czego się boisz? – chwyciła ją za rękę, by dodać jej otuchy.
No właśnie. Czego się bała? Odwróciła wzrok i wbiła spojrzenie w chodnik. Musiała przetrawić wszystkie słowa, które padły z ust Irminy. Czego się bała?
Westchnęła i ponownie spojrzała przyjaciółce w oczy.
– Boję się tego uczucia.
_______________________________
Hej Słoneczka! ☀☀☀
Przybywam z kolejną rzeczywistością. To już piętnasta! :o Jak to szybko zleciało, prawda? :)
Co sądzicie? Jak Wam się podoba powyższy rozdział? :))
Jakie wrażenie zrobiła na Was nowa postać? Irmina chyba nie jest, aż taka zła, co? :)
No Słoneczka, do roboty! Wypędźcie troszkę słońca zza chmurek. :D
Co sądzicie? Jak Wam się podoba powyższy rozdział? :))
Jakie wrażenie zrobiła na Was nowa postać? Irmina chyba nie jest, aż taka zła, co? :)
No Słoneczka, do roboty! Wypędźcie troszkę słońca zza chmurek. :D
Mam do Was jeszcze jedną prośbę. Czy możecie odpowiedzieć na pytania w ankiecie? Bardzo mi na tym zależy. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta moje wypociny. Proszę o głos nawet tych, którzy nie komentują. ;)
Udanego weekendu! :*
Całuję!
Kolorowa Biel ❤
Kolorowa Biel ❤
Rozdział jak zwykle świetny.
OdpowiedzUsuńPolubiłam tą Irmine choć czuję , że coś się wydarzy. Dobrze , że mają w sobie wsparcie. Mam nadzieję , że sprobuje nakłonić Olivie do szczerej rozmowy ze Stefanem.
Sytuacja z mama także poprawia się co mnie cieszy , choć wiem że jeszcze długa droga do normalnej relacji matka - córka.
czekam na następny rozdział i weny życzę 😙
pozdrawiam😊
Kolejny mistrzowski rozdział w Twoim wykonaniu :)
OdpowiedzUsuńIrmina wydaje się być bardzo miłą osóbką. :)
Co do Olivii... Jestem ciekawa jak to dalej będzie. Widać, że kocha Stefana... Ale... Sama przyznała, że boi się tego uczucia. Może Irmina ją przekona do rozmowy z nim?
Matka Olivki wciąż próbuje odbudować więzi... Niestety widać, że wciąż nie jest łatwo. Zaskoczył mnie ten prezent,.który dała córce. 200 euro... Widać, że jej na niej zależy.
Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)
Na pewno będzie wspaniały... Jak zawsze z resztą :)
Pozdrawiam!
Buziaki ;*
Witaj :*
OdpowiedzUsuńIrmina - bardzo przyjazna osóbka :) Wydaje sie byc bardzo porządną dziewczyną ;) Oby nic tego nie zniszczyło.
Nie moge doczekać sie następnego :)
Pozdrowionka i weny :*
Gabi
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńIrmina przekonała mnie do siebie ( może dlatego, że wybrałam sobie takie imię na bierzmowanie XDDD), oby wspierała cały czas Olivie w tej całej sytuacji i pomogła jej jakoś się przełamać :)
Weny ❤
Tak więc, przybywam! ♥
OdpowiedzUsuńOjeeej. Irmina jest dokładnie taka, jaką ją sobie wyobrażałam! I bardzo, ale to bardzo dobrze! Olivia kogoś takiego potrzebuje. Zwłaszcza teraz, kiedy życie sypie jej się w rękach.
Zacznę może od tego, że już sama panująca atmosfera w domu jej przyjaciółki pomoże dziewczynie jakoś przekonać się do tego, że nie jest jakimś tam wyrzutkiem i naprawdę nadaje się do normalnego życia w harmonii i spokoju oraz prawdziwej rodzinnej atmosferze, która jej dzieciństwu była niestety obca. ;/
Mam nadzieję też, że przez rozmowy z Irminą, tak na stałym, nieruchliwym gruncie z przyjaciółką, która jest w stanie ją bardziej zrozumieć. ;) Tak powinno być! To lubię! ;D
Druga sprawa- Olivia wreszcie się przyznała do tego, co czuję.
Ach, strach to wredny twór. Dławi i zaprzepaszcza szansę na prawdziwe szczęście. Cóż, mam nadzieję, że Irmina dotrze do Olivki i wytłumaczy jej oraz odnajdzie wewnętrzną odwagę w niej. Musi przestać się bać! Musi wreszcie zaufać sobie i potędze uczucia, które łączy ją ze Stefanem!
Takie uczucie nie zdarza się często.
Nie trafia się na ulicy.
Piechotą nie chadza.
Ono jest unikatowe.
Rzadkie, niespotykane, a przede wszystkim... szczere i niewinne.
Także nie może się to wszystko źle skończyć. Nie pozwalam! A jeśli tak się skończy, to, Kochana... Ty wiesz! Ja wiem, gdzie Cię szukać. ;> hahah
Czekam niecierpliwie na następny.
Ach, tak bardzo chciałabym już następny piątek!!!
Kocham najmocniej. ♥
Hej Kochana ;*
OdpowiedzUsuńWięc przybywam! Po raz kolejny rozdział jest genialny! :)
Irmina to taka prawdziwa przyjaciółka.Wysłucha, da jakąś radę. A jak będzie potrzeba to kopnie Cię w dupę, żebyś nie zmarnowała swojego życia. Uważam, że Olivii teraz właśnie ktoś taki jest potrzebny :)
Cieszę się też, że w domu jest coraz lepiej. Może ojciec ciągle zachowuje się tak samo, ale chociaż jej mama się bardzo stara. A jak wiadomo chęci też się liczą :)
Olivia w końcu na głos powiedziała to co leży jej na serduszku. Darzy Stefana jakimś uczucie, i nie jest to byle jakie uczucie. Ale niestety musi też temu towarzyszyć ogromny strach :( Mam nadzieję, że przezwycięży to złe uczucie i będzie wszystko dobrze ze Stefanem :3
Oczywiście oddałam głos w ankiecie :3
Czekam na kolejne cudowne rzeczywistości ❤
Buziaki Kochana! ❤
Jestem! ;*
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział jest cudowny! Taki magiczny ^^ Zauroczyłaś mnie, wiesz?
Bardzo się cieszę, że chociaż w stosunku do Irminy Olivia szczerze przyznała się, do tego co czuje. Może będzie jej łatwiej, żeby potem przyznać się wreszcie przed samą sobą, bo chyba tego jeszcze nie potrafi. Z jednej strony ją ciągnie, a z drugiej paraliżuje strach. Ja będę powtarzać: niech się w końcu przełamie! Tym bardziej, iż Stefan jest taki kochany, troskliwy w stosunku do niej :)
Irmina zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, taka bratnia dusza Olivii. Dobrze, iż ma taką 'przyjaciółkę od serca', która zawsze ja wysłucha, pokieruje.
Podoba mi się również, że mama Olivii się tak stara. Ojciec natomiast, cóż kompletny brak jakichkolwiek słów.
Nawet nie wiesz, jak bardzo nie mogę doczekać się kolejnego!
Weny i buziaki ;**
Zakochałam się w tym opowiadaniu. Mimo tego całego zła, jakie panuje w domu Olivii, ta historia jest taka pełna... ciepła? A poza tym stanowi miłą odmianę po tych wszystkich fan fiction, w których para osób niespodziewanie spotyka się ze sobą i tak zaczyna się ich wielka miłość Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz relacje bohaterki ze Stefanem. Zawsze wyobrażałam go sobie jako czułego i uroczego chłopaka i ogromnie się cieszę, że mogłam go takiego właśnie tu spotkać. Olivia, ze wszystkimi swoimi problemami, jest taka prawdziwa. Życzę jej jak najlepiej. Mam nadzieję, że w czasie odwiedzin u Irminy odnajdzie spokój i zastanie go także po powrocie do domu.
OdpowiedzUsuńMogłabym jeszcze długo pisać o uroku tej historii, ale nie chcę, żebyś przeze mnie popadła w samozachwyt :D
Kocham i z niecierpliwością czekam na nową rzeczywistość <3
Witam ponownie. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Hm. Po przeczytaniu wątku o wyjeździe Olivii na święta nie byłam przekonana czy to dobry pomysł, jednak po przeczytaniu tej rzeczywistości zmieniam zdanie. Wydaje się być zadowolona z wizyty u Państwa Fischerów. Tylko hm.. Musi przestać myśleć o tym, że wszyscy patrzą na jakby to napisać.. stan społeczny? Nie dla każdego jest to wazne - przykład: Stefan i Irmina, która okazała się dosyć pozytywną postacią. Cieszę sie, że się pojawiła w tym opowiadaniu. Tylko zastanawia mnie jedno. Dlaczego Olivia powiedziała jej, że nie potrzebuje Stefana, choć wszyscy wiedza, że jest inaczej? Kurczę.. No są przyjaciółmi, ale ona nie chce go obarczać swoimi problemami, choć on chce by to robiła. Boi się uczucia, ale myślę, że dzięki niemu jej życie odmieniłoby się na dobre i w byłoby w nim więcej dobrych chwil niż złych. Razem by dali rade ze wszystkim.
Czekam na następny i już myślę, że obejdze sie bez opóźnień! ;)
Buziaki, pozdrawiam! :*
Już jestem ♥ Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale wyjazd do WIsły pochłonął mój czas w całości :)
OdpowiedzUsuńO jejku... nie wiem, od czego by tu zacząć, bo jestem pod tak ogromnym wrażeniem. Genialny rozdział! Naprawdę ma w sobie coś... magicznego ♥
Na początku byłam strasznie sceptycznie nastawiona do Irminy. Może dlatego, że niewiele o niej wiedzieliśmy. Ale muszę przyznać, że zaskoczyła mnie swoją postacią. Przyjaciółka na wagę złota, która w każdej chwili poda pomocną dłoń. Dobrze, że Olivia ma ją obok siebie. Na pewno ta wizyta u Fisherów też pomogła jej trochę odpocząć od trudnej codzienności. Ciekawi mnie nadal relacja Olivii i Stefana. Przecież ona go potrzebuje, czuje nadal do niego coś więcej i Irmina ma rację, oni już dawno temu zboczyli z drogi „przyjaciel”. Mam nadzieję, że Olivia jednak przezwycięży ten strach i wszystko zacznie się układać.
Głos oddany ♥
Weny i buziaki :**
Troszkę spóźniona ale jestem! <3 Przepraszam ale sama rozumiesz... wyjazd do Wisły i wgl :D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc rozdział mnie zaskoczył, bo cały czas spodziewałam się, że Irmina będzie inna. Ale okazała się naprawdę sympatyczną i ciepłą osobą, z resztą tak jak jej rodzice :) Taka przyjaciółka to skarb, obie wiedzą, że mogą na sobie polegać i powiedzieć sobie wszystko. Czuję, że dzięki pomocy Irminy, Olivii będzie łatwiej. Myślę, że ona popchnie Livię w stronę Stefana. Pokaże jej, że nie musi bać się bliskości chłopaka. Olivia wreszcie tak naprawdę powiedziała czego się boi. Uczucia, boi się, że zostanie skrzywdzona, boi się, że skrzywdzi Stefana. Mam nadzieję, że uwierzy w to, że chłopak może być z nią szczęśliwy, że to na niej mu najbardziej zależy :)
Kochana, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
Buziaki! ;***
Świetne ! Przepraszam za spóznienie ,ale LGP i w ogóle :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta znajomość z tą dziewczyną.
Mam nadzieję,że Livia przestanie bać się tych uczuć :))
Czekam na następny! ♥
Tak myślałam, że moja myśl nie będzie prawdziwa. Nie są rodziną :D
OdpowiedzUsuńIrmina ma całkowitą rację :) a Olivia nie powinna bać się tego uczucia, ponieważ miłość to właśnie jedno z najpiękniejszych uczuć :)
Czekam na kolejny
Kocham ❤ :*
Witaj kochana! Spóźniona jak zawsze, ale jestem. Przepraszam za brak komentarza pod czternastym rozdziałem, ale sama dobrze wiesz jak to jest w wakacje, tu wyjazd, tu zwiedzanie, tu praca i nie masz pojęcia w co ręce włożyć :/ Ale do rzeczy, obydwa rozdziały są cudowne! jeju czytam to i zastanawiam się czy planujesz kiedyś napisać książkę? Bo moim zdaniem powinnaś! Twój styl pisania jest taki wyjątkowy i aż chce się czytać. Jestem zakochana w Twoim blogu *o* Olivia to cudowna postać i jest tak cudownie wykreowana ah, brak mi słów na to.. To co się wydarzyło między nią a Stefanem powinno dać jej do myślenia po raz kolejny.. Irmina ma rację, dawno zeszli ze ścieżki 'przyjaciel', Livia powinna to zrozumieć i mam cichą nadzieję, że nowa postać (którą swoją drogą bardzo polubiłam) pomoże jej zrozumieć, że przyjaźń dawno za nimi, i czeka ją cudowny związek ze Stefanem.. Mimo tego, że się boi.. Każdy z nas się czegoś boi.. Czy Livia boi się miłości Stefana, czy tego, że jak pozwoli sobie na odrobinę szczęścia jej świat się zawali? A może boi się, że nie potrafi go pokochać? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.. :/ No nic, mam nadzieję, że spotkanie z przyjaciółką da Olivii mnóstwo pozytywnej energii! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pozdrawiam gorąco ♥
Hej! ;*
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, skąd w matce Olivii tyle siły i zaparcia. Ta kobieta przez lata niszczyła się alkoholem. Wyjście z nałogu wcale nie jest łatwe. Jej się udało. Mam nadzieję, że to nie tylko chwilowa przerwa w piciu. Alkoholizm powraca jak czkawka. Można nie pić przez bardzo długi czas, a potem zdarzy się gorszy dzień, kiedy się sięgnie po butelkę... Nie chciałabym, by Olivia musiała przeżyć kolejne rozczarowanie. Bo to mogłoby ją całkowicie załamać. Teraz ma mamę, której wcześniej nie miała. Oby potrafiła to docenić, bo nie może być pewna, że jej kochająca mama znów nie zniknie.
Odwiedziny u Irminy mogą jej wyjść na dobre. Odpocznie trochę. Pogada z przyjaciółką. Może przemyśli parę spraw. Ale widać, że rzeczywistość, w której się znalazła, lekko ją przytłacza. I nie można jej za to winić. Kochający rodzice, dom pełen ciepła i czułości... To jak inna bajka, w którą nie potrafi uwierzyć. Doświadczyła zupełnie czego innego i ciężko jej sobie wyobrazić, że tak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby rodzice nie pogrążyli się w nałogu.
Pozostaje kwestia Stefana. Olivia boi się uczucia i chyba nie można ją za to winić. Zależy jej na chłopaku, chce dla niego jak najlepiej, więc to jest szczere uczucie. Ale równocześnie pewnie zastanawia się, jakby zareagował świat, gdyby zostali parą. On jest osobą nie do końca anonimową. Ta informacja poszłaby w świat, a po co Olivii rozgłos? Po co jej ocenianie przez innych, zupełnie obcych ludzi, którzy nigdy nie poznają jej jako człowieka? To może przerażać. Ale z drugiej strony opinia osób trzecich nie liczy się wcale. Może ranić, gdy ktoś się nią zbyt przejmuje, jednak to szczęście Olivii i Stefana jest najważniejsze.
Całuję i pozdrawiam! ;**
Oh, troszkę się spóźniłam, ale jestem :-)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Ta cała Irmina nieco mnie zaskoczyła. Spodziewałam się chyba zupełnie kogoś innego, kto wprowadzi totalny zamęt w życie Olivii. Jednak ona próbuje otworzyć jej oczy i dobrze, że nasza bohaterka wreszcie zaczyna się zastanawiać nad sobą, nad swoim uczuciem do Stefana. Cóż, dziewczyna boi się uczucia, ale przecież wie, że może zaufać Stefanowi i przecież był długo jej przyjacielem. Mam nadzieję, że Olivia dojdzie do wniosku, że warto byłoby chociaż spróbować. Byłoby kiepsko, gdyby zupełnie zerwała kontakt z chłopakiem.
A jeszcze co do pobytu u przyjaciółki, to również zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam, Olivia chyba zresztą też. Przebywanie wśród - można powiedzieć - perfekcyjnej, a właściwie to normalnej rodziny jest dla niej krępujące. Na każdym kroku widzi to, czego nigdy sama nie doświadczyła.
Przepraszam za ten chaotyczny komentarz.
Pozdrawiam!
Dobrnęłam do końca ;D I jestem niesamowicie zauroczona Twoim opowiadaniem! ;* Talent, wyobraźnia i rzetelność wszystko co lubię najbardziej<3 A relacja, która łączy Stefana i Olivię? Po prostu piękna *.* Jest to nie tylko miłość cielesna ale przede wszystkim więź emocjonalna, ciepło, zrozumienie i bezinteresowność ;) Kibicuje im strasznie i mam nadzieję, że może Irmina dotrze do Olivii i dobitnie jej wytłumaczy, że jest to coś, co każdy chciałby w życiu przeżyć i nie ma się nad czym zastanawiać ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńOczywiście dodaję do obserwowanych, pozdrawiam i życzę weny! ;*
Buziaki ;*
Z jednej strony cieszę się z decyzji Olivii, ale z drugiej jestem zła.
OdpowiedzUsuńDobrze, że dziewczyna postanowiła wyjechać, nawet jeśli kosztem samopoczucia matki. W końcu była w każde święta z nimi i jej rodzicielka miała czas, aby naprawić relacje. U Irminy w końcu poczuje magię świąt i spędzi czas z rodziną.
Ale nic nie zmieni faktu, że zostawiła Stefana. Swojego przyjaciela, na którym zawsze mogła polegać. Chłopaka, którego kochała. To nie przypadek, że śnił się jej. Tęskniła za nim. I mam nadzieję, że po powrocie do domu szybko się spotkają.
Dużo weny i czasu, kochana ;**
Muszę przyznać, że to jedno z najlepszych opowiadań jakie w życiu czytałam *o* Za namową przyjaciółki postanowiłam je przeczytać i nie żałuję ani chwili spędzonej na poznawaniu historii Livii i Stefana (którego swoją drogą kocham nad życie).
OdpowiedzUsuńOd samego początku podziwiam siłę Olivii, jest niesamowicie silna . Tyle lat zmagać się z nie kochającymi i pijącymi rodzicami? Cieszę się, że jej mama tak bardzo się stara dla córki. :) Co do relacji Stefan - Olivia. Piękne uczucie..Niby tylko cielesna, jednak mam wrażenie, że z każdym spotkaniem i każdą spędzoną nocą czują do siebie coraz więcej lecz nie chcą dopuścić tej myśli do siebie. Znaczy Livia nie chce :) Mam nadzieję, że Irmina pomoże jej zrozumieć, że od dawna między nimi jest tylko i wyłącznie miłość :)
Życzę dużo weny i przyjemnych wakacji :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Relacja Stefana i Olivii jest bardzo skomplikowana. I chociaż bardzo mi się nie podoba to, że Olivia odtrąca Stefana, chociaż jej upór jest godny podziwu.
OdpowiedzUsuńPolubiłam Irminę. Jest świetną osóbką.
Rozdział majstersztyk. Czekam na więcej.
Buziaki,
British Lady ♡
Rozdzial wbrew pozorom bardzo smutny, jednoczesnie dajacy wiele do myslenia. Ostatni fragment sprawil ze sama wczulam sie w sytuacje bohaterki. Olivia nie jest jeszcze gotowa na wieksze uczucie, ale mam nadzieje ze wkrotce sie przelamie i to nie bedzie za pozno :p
OdpowiedzUsuń